Witam ponownie Wielce Szanowną Brać Modelarską.
Natchniony przez Wielkiego Szamana pozwalam sobie kontynuować szwedzkie tematy. Pod skalpel trafia Gripen z MM. Przeglądając, skopiowany uprzednio na dyskietkę, internet wystraszyłem się co nieco narzekaniami wszystkich moich poprzedników dotyczących jakości tego opracowania. Z drugiej jednak strony zainspirowała mnie relacja z waszych bojów z Hornetami. Zakładam więc relację, żeby razem zobaczyć co można z tego modelarza wycisnąć. Nie mam zamiaru trzymać się jakichkolwiek założeń, wszystko to wyjdzie w czasie budowy i nie ukrywam, że będzie zainspirowane waszymi poradami (jeśli ktoś w ogóle się tym zainteresuje). Znacie mnie i wiecie, że nie jestem ekstremistą modelarskim a raczej plasuje się w średniej krajowej więc tym łatwiej będzie komuś z tego co ja tu zrobię skorzystać.
Dość już tego przydługiego wstępu. Oto co wieczorkiem zrobiłem. :
Dzień 1 :
1) tradycyjnie zdjęcie wycinanki, którą zakaponowałem z obu stron (jak dobrze jest odpocząć od kredy) oraz wręg podklejonych na tekturę o magicznej grubości 1mm.
2) kilka pierwszych segmentów i wnęka podwozia głównego oraz podłoga kabiny.
Model jest w gustownych błękitach (nic nie mających wspólnego z oryginałem), które bez problemu jestem w stanie zaakceptować na płatowcu ale wnętrze kabiny i wnęki w tym kolorze są cukierkowe i niszczą mi zmysł estetyczny. W związku z powyższym zrobiłem sobie skan tych części i przemalowałem na szaro drukując na zwykłym papierze, który następnie podkleiłem różowym brystolem (różowy też fajny landrynkowy). Model jest zaprojektowany na dwie wręgi czyli tak jak lubię. Po zrobieniu trzech segmentów nie potwierdzam absolutnie narzekań moich szanownych poprzedników - spasowanie jest dobre. Zobaczymy jak dalej.
Dzień 2.
Dziś kleiłem sobie nudne elementy kadłuba. Problemów nie stwierdzono, spasowanie rzekłbym bardzo dobre (to już trzeci raz jak zmieniam zdanie) . Bardzo mi się podoba szkielet dźwigarów pod skrzydła - jest solidny i nie sposób zgubić symetrię - bardzo dobra robota projektanta. Wnęki na koła są za to raczej umowne i w dodatku w pozycji półzamkniętej z definicji . Mnie to akurat pasuje bo wnęk nie lubię. Na pewno przemaluję dyszę wylotową bo ma kolor pomarańczowy, ale to pewnie jutro albo pojutrze.
Witam oglądaczy.
Dzień 3 :
Dziś jednak trochę pomalowałem - powstała dysza wylotowa (bo jak pisałem w oryginale była pomarańczowa) i wydaje mi się, że się udało. Dokończyłem też cały kadłub (nosa jeszcze nie przykleiłem bo przez moją nieuwagę zawsze po prostu zwale model z biurka i łamie się właśnie nos ). Problemów ze spasowaniem raczej nie ma wielkich (trochę pracy papierem ściernym), wręgi natomiast są wręcz idealne. Pojawiła się tylko jedna dziwna niedokładność, gdzie musiałem przeciąć poszycie ale zasłonią to skrzydła. Co innego to głupi babol na jednym z pierwszych segmentów gdzie białe miejsce na belkę jest przesunięte o 4 mm ! . To będę musiał retuszować i będzie brzydkie, no cóż. Na tym kończę dzień trzeci . Jutro może wyknuję wloty powietrza do silnika.
Dzień 4 :
Dziś mnie gripen wk....ł !. Skończyło się dobre pasowanie części i zaczęły się wloty powietrza . Zdjęć nie pokażę bo wstyd :). Czasami człowiekowi odbiera coś tak głupiego chęci do modelu. Będą szpary - nie będę łatał mam to w d. Nic to, olałem temat i dla odprężenia zrobiłem sobie wnętrze kabiny. Musiałem robić wszystko od podstaw bo to co jest w wycinance to jakieś żarty . Fotel składa się z ..... 1 części na przykład a HUD-a w ogóle nie ma. Co ciekawe we wnęce w kabinie , którą użyłem oryginalną przemalowawszy na szaro, fotel ma szerokość tylko 8 mm. Ciekawa sprawa w sumie bo w Vigenie był 12 mm . Czyżby tu autor odleciał ? . Zrobiłem 8mm i nie będę się spierał .
Oczywiście, że pokaże te babole przy klejeniu wlotów , w końcu to ma być rzetelna relacja a nie jakiś tam konkurs ściemniaczy i walka o złotą patelnię. Musiałem tylko ochłonąć, żeby modelu o krzesło nie rąbnąć. W gruncie rzeczy i tak tego nie będzie widać jak założę canardy.
Dzień 5 :
Dzięki za wsparcie, bardzo mi pomagacie. Opracowanie zaczyna mnie wpieniać ale walczę. Stwierdziłem, że się pobawię i zrobiłem ruchomy ster kierunku. Musiałem przez to całkowicie zmodyfikować sposób mocowania ogona usuwając dźwigary oraz pociąć statecznik i zrobić cały mechanizm, na którym ster się obraca. Trzy godziny pracy ale efekt fajny bo działa :))) . Przymocowałem też owiewkę i o dziwo pasowała. Teraz statecznik schnie po malowaniu (kolor farbki też dobierałem kupę czasu bo jak każdy facet rozróżniam może z pięć kolorów) . Prace spowolniły znacznie bo na każdym kroku muszę uważać. Skrzydła to będzie dopiero cyrk :).
Dzień 6 :
Witam i prezentuję co narobiłem, nie ma tego dużo bo strasznie pracochłonne. Tym razem uplastyczniam skrzydła . Wyciąłem wszystko co się tam rusza czyli sporo rzeczy : dwa sloty na krawędzi natarcia , klapy i lotki . Niestety model nie był do tego projektowany więc kombinacji jest dużo no to i niestety wolniutko mi to idzie. Jeśli ktoś się jeszcze łudzi, że przykadłubowa część skrzydła pasuje do kadłuba to niech sobie obejrzy inne relacje . Nikomu nie wyszło więc i mnie się nie uda, ale jak napisał Kronos wszystko to zniknie jak się model cały sklei. Lubię małego modelarza z sentymentu a te starsze wydania pozwalają na zabawę, ważne żeby mieć do tego dystans a modelu na wystawę nie robię. Do zobaczenia w następnej odsłonie.
Dzień 7 :
Czołem . Wymordowałem te skrzydła ,mechanicznie są bez zarzutu wszystko pracuje jak żywe i fajnie się można pobawić . Co innego to ich przyklejenie do kadłuba ...masakra . Nie wygląda najlepiej ale symetrię trzyma , szpary do zaakceptowania jak dla mnie. tyle na dziś ... w weekend chyba muszę od małych modelarzy odpocząć bo teraz czas na walkę z canardami .
Dzień 8 :
Witam. Dziś sklejałem sobie dwie godziny li tylko. Po pięciu dniach w pracy mam wszystkiego dość więc i sklejanie nie ma sensu bo trudnych rzeczy nie zrobię. Skleiłem zatem tylko canardy (oczywiście zrobiłem ruchome) a teraz sobie siedzę i popijam piwko czego i wam życzę . Po weekendzie wezmę się za podwozie, gdzie już kombinował nie będę bo tracę chęci do tego opracowania - tu wszystko to walka :)).
pozdrawiam i miłego weekendu życząc oddalam się skowycząc . (auuuuu auuu auuu...)
Dzień 9:
Cześć. Jednak nie wytrzymałem i sklejałem dzisiaj . Zrobiłem koła i maszyna już na nich stoi. Zostało do zrobienia parę belek pod skrzydłami, uzbrojenie i siedem tysięcy małych antenek i innych takich.
Dzień 10 :
Dobry wieczór szanowni kibice. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę, że sklejanie tego projektu zbliża się do końca. Dał mi w kość ten model bardziej chyba niż Mig 25. Dziś sklejałem w zasadzie tylko belki podwieszeń i powiem szczerze, że w zasadzie wszystko musiałem piłować docinać i temu podobne. Na całe szczęście po przyklejeniu tam rakiet różnej maści nic nie będzie widać więc się nie martwię. Zrobiłem też już wszystkie możliwe anteny. W nadchodzącym tygodniu dokleję światła pozycyjne i uzbrojenie i galeria.
Dzień 11 (poniedziałek) :
Ale się ten tydzień wlecze ... Dziś tylko tyle bo nie mam nastroju. Zbiornik podkadłubowy, dwa pociski Sidewinder (które musiałem przemalować bo miały brązowy kolor na końcach) oraz dwa pociski Maverick. W zbiorniku nie pasowały wręgi (2 razy za duże) - ale to już standard . Pozdrawiam.
Dzień 12 :
Na pytanie z czego robię dzióbki rakiet donoszę :. Otóż dzióbki rakiet , światełka, kopułki i koła robię zawsze z modeliny, którą potem gotuję w garnuszku z wodą i po ostygnięciu szlifuję papierem albo rzeźbię jakimś takim dentystycznym szpicem i maluję farbkami akrylowymi . Z kartonu w życiu bym czegoś takiego nie zrobił niestety. Ma to też swoje wady : gabaryty i ciężar (na przykład dziobu do samolotu nie zrobisz bo będzie ważył więcej niż samolot), po drugie lepić trzeba się nauczyć - mnie to wychodzi nieźle (patrz mój model kurwinoxa?).
A teraz samolot:
Dziś machnąłem dwie bomby kasetowe, które wyglądają dosyć kosmicznie. Jak wyschną to je dokleję razem z całym uzbrojeniem i gotowe. Zdjęcia do galerii zrobię jutro w dziennym świetle. Cieszę się, że dobrnąłem do końca bo dał mi w kość ten model.
Podsumowanie:
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wsparcie : to naprawdę pomaga i to bardzo. Modelu nie polecam początkującym jak zresztą żadnego współczesnego odrzutowca. Opracowanie nie jest w ogóle skomplikowane w żaden sposób ale niestety niedokładne i zawiera jeden gruby błąd z kabiną. To jest właśnie powód, dla którego wielu początkujących może się zrazić bo jeśli nie przyłożysz się bardzo to efekt będzie słaby. Ja przy gripenie napociłem się strasznie a efekt i tak, że tak powiem jak w Kielcach , "szału ni ma, ni ma co mdleć". Z drugiej strony takie uproszczone opracowanie daje niezłe pole do popisu w ramach waloryzacji . Zrobiłem tylko całą nową kabinę , dyszę , canardy, ogon i skrzydła a można było jeszcze hamulce aerodynamiczne, koła, sondę do tankowania w powietrzu i fajniejsze uzbrojenie. Wszystko co widzieliście w tej relacji to plon około 70 godzin pracy (z czego ruchome powierzchnie w płatach to jedna trzecia z tego). Jeszcze raz dziękuję za uwagę pozostając z nadzieją, że nie zawiodłem.
Vooyeck
Szanowny Szaman radzi zacnie - będzie Szwed a jakże!