Trudny powrót po 21 latach. PZL P. 7a - proArte.
-
@beata Ależ Szkocja to nie Nowa Szkocja :D Ten sam kawałek świata. Problem stanowią dwie kwestie - brexit i kontrola celna :D I dzięki za zrozumienie ;)
@DARK HAUER Do tego to tak z rok zbierania doświadczeń planuję chociaż zanim się za Halińskiego zabiorę:D Ale spodobał mi się też okropnie i był na Allegro od tego samego sprzedawcy to wziąłem. I się z pewnością doczeka.
PS. Wiem, że to już inny model, ale to tak jeszcze żeby podsumować temat standardu vs kombinatorstwa. Robię tego Spita i już widzę, że doświadczenie owocuje. Już nie jest pierwsze hurrraaa! tylko bardziej spokojnie. Mam olfę więc wydłubałem znacznie lepszą tablicę przyrządów, kolor retuszu dorobiłem idealny itp. Kleje tylko bcg i do drewna zamiast wszystkiego co mam w arsenale na raz
Robię prosto, dodaję sobie drobiazgi w stylu dźwigienka z drucika czy znów parciane pasy. Tym razem jednak na oryginalnym wzorze naklejone i sprzączki z sreberka po gumie do żucia. Drobiażdzek tu, drobiażdżek tam. Trochę dodatków wraz z lepiej ciętym kartonem i mam nadzieję, że coraz lepiej mi to będzie wychodziło. Tylko niezdarność trzeba opanować. Poduszka pod plecy mi taka fajna wyszła i drukowane linie wytłoczyłem sobie na mokro tępymi pleckami ostrza olfy. Po czym po sklejeniu i 'wypchaniu' kawałkiem kartonu oraz ładnym retuszu...
... upuściłem pod nogi i przejechałem po niej krzesłem obrotowym
-
Kleiłem Spita od Pacyńskiego. Same raczej mało przyjemne wspomnienia. Tu nie tyle o wydawnictwo chodzi, co o projektanta. Po sklejeniu tego Spita stwierdziłem że dłuuuugo za modele p. P. się nie zabiorę. Nie jestem jakimś tam wirtuozem kartonu, ale coś tam w życiu skleiłem i wiem, którego projektanta modele lubię kleić, a którego nie.
Co do Halińskiego - poczekaj :) Tam często błąd rzędu 0,1 mm (sic!) może skutkować że dwa segmenty dalej coś nie będzie pasować... Modele są świetnie zaprojektowane, ale wymagają nie lada precyzji... Kleję od Hala aktualnie Hinda i każdą część formuję z drżącymi ręcyma czy uda się ją dobrze przykleić :P
Załóż temat ze Spitem, może coś podpowiem. Sklejałem go stosunkowo niedawno.
-
Kleiłem Spita od Pacyńskiego. Same raczej mało przyjemne wspomnienia. Tu nie tyle o wydawnictwo chodzi, co o projektanta. Po sklejeniu tego Spita stwierdziłem że dłuuuugo za modele p. P. się nie zabiorę. Nie jestem jakimś tam wirtuozem kartonu, ale coś tam w życiu skleiłem i wiem, którego projektanta modele lubię kleić, a którego nie.
Co do Halińskiego - poczekaj :) Tam często błąd rzędu 0,1 mm (sic!) może skutkować że dwa segmenty dalej coś nie będzie pasować... Modele są świetnie zaprojektowane, ale wymagają nie lada precyzji... Kleję od Hala aktualnie Hinda i każdą część formuję z drżącymi ręcyma czy uda się ją dobrze przykleić :P
Załóż temat ze Spitem, może coś podpowiem. Sklejałem go stosunkowo niedawno.
-
Lekcja odrobiona. Nie będę nawet marnował zer i jedynek na pisanie relacji osobnej. Tutaj się wypowiem. Ten złom idzie do pudełka w razie gdybym w kryzysie wieku średniego zamarzył sobie zabawę w masochizm. Ewentualnie do kosza. 3 zmarnowane wieczory. Udało mi się zrobić super kabinkę i coraz lepiej i precyzyjniej tnę...
Ale wręgi i poszycie.... Aż muszę bić się po łapach by palce nie napisały wszystkich słów jakie cisną mi się na usta.
Zdałem sobie sprawę, że kończę to, bo zrażę się do modelarstwa i krew mnie zaleje od stóp do głów. Napociłem się żeby poprawić poszycie i dobrać klejenie tak, by krowie żebra nie wyszły. Już jedno prawie prawie wychodziło, ale szybko zwątpiłem w swoje umiejętności i pasowanie modelu, zerwałem i nakleiłem własne paski papieru na wręgi i na to dałem poszycie. I wyszło. Trochę porysowałem poszycie czyszcząc podłą plamę z kleju ale mówię, nic to! Tutaj skrzydło idzie.
I przyszedł czas na następny segment. Nie wiedziałem jak to mam dopasować, czy oklejać wręgę wokół za siedzeniem. Ten g. wart rzut z boku nie podpowiedział. Źle uformowałem. Musiałem szukać zdjęć Spitów z ujęciem co jest za fotelem by zrozumieć jak to ma wyglądać (ja wiem, że Spitów i Mesów jak mrówków, ale ja nie zjadłem zębów na militariach. To mój pierwszy. Nie urodziłem się z tą wiedzą. Rzut izometryczny na kabinę by się kurde przydał).Starałem się formować od dołu. Poszycie nie pasuje, musiałem u dołu zwężać o milimetr bo na tylnej wrędze jest idealnie a tuż za fotelem odrobinka luzu a jak spróbuję to korygować to poszycie zaczyna nie pasować jedno do drugiego i się giąć.
Już zgłupiałem i nie wiedziałem czy to ja jestem tak tragiczny czy ten projekt naprawdę jest tak spaprany. Aż pękłem gdy w sumie zastanowiłem się jak widać linie nadrukowane na poszyciu między jednym a drugim segmentem. Zacząłem kleić od dołu wręgi w miejscu gdzie 'tuba' poszycia się łączy i iść powoli w górę. Z dołu usunąłem milimetr dosłownie więc z pewnością nie wyszły takie cuda z tego. Z pewnością to też nie przez podklejenie wręg cienkim papierowym paskiem (nie brystol). I tak miałem luz. Parzę, a tutaj linie pomiędzy jednym a drugim segmentem są przesunięte o 3mm (sic!).
Coś we mnie pękło. Zdałem sobie sprawę, że szkoda życia. Te wszystkie drobiazgi się sumują i tworzą spójny obraz. Tutaj brakujące numerki elementów w rzucie PZL P7a, tutaj od niechcenia jakby napisany króciótki opis na odwal się. Tutaj literówka, tam się postawiły dwie kropki i nie usunęły. Tutaj niejasno opisane to a tam źle opisane tamto (w P siódemce pomieszane były literki wręg kadłuba
).
Na koniec wpisałem sobie tego Pana w googla i wyskoczył mi jego facebook. A tam zobaczyłem, że dokładnie tego samego Spita, narysowanego lata temu i wydanego w Answerze jeszcze, sprzedaje bez żadnych absolutnie poprawek, metodą kopiuj, przemaluj, wklej w sześciu kamuflażach w cenie 60zł. Nie wyobrażam sobie 6 razy przechodzić przez to :D Cena ta zresztą mówi sama za siebie. Dziękuję. Zanim się zrażę.
Ps. Miałem lasery więc luzów sobie nie wymyśliłem z tytułu źle wyciętego szkieletu.
@Petrov Jestem ciekaw jakie były Twoje odczucia podczas sklejania tego Spita :D
-
Lekcja odrobiona. Nie będę nawet marnował zer i jedynek na pisanie relacji osobnej. Tutaj się wypowiem. Ten złom idzie do pudełka w razie gdybym w kryzysie wieku średniego zamarzył sobie zabawę w masochizm. Ewentualnie do kosza. 3 zmarnowane wieczory. Udało mi się zrobić super kabinkę i coraz lepiej i precyzyjniej tnę...
Ale wręgi i poszycie.... Aż muszę bić się po łapach by palce nie napisały wszystkich słów jakie cisną mi się na usta.
Zdałem sobie sprawę, że kończę to, bo zrażę się do modelarstwa i krew mnie zaleje od stóp do głów. Napociłem się żeby poprawić poszycie i dobrać klejenie tak, by krowie żebra nie wyszły. Już jedno prawie prawie wychodziło, ale szybko zwątpiłem w swoje umiejętności i pasowanie modelu, zerwałem i nakleiłem własne paski papieru na wręgi i na to dałem poszycie. I wyszło. Trochę porysowałem poszycie czyszcząc podłą plamę z kleju ale mówię, nic to! Tutaj skrzydło idzie.
I przyszedł czas na następny segment. Nie wiedziałem jak to mam dopasować, czy oklejać wręgę wokół za siedzeniem. Ten g. wart rzut z boku nie podpowiedział. Źle uformowałem. Musiałem szukać zdjęć Spitów z ujęciem co jest za fotelem by zrozumieć jak to ma wyglądać (ja wiem, że Spitów i Mesów jak mrówków, ale ja nie zjadłem zębów na militariach. To mój pierwszy. Nie urodziłem się z tą wiedzą. Rzut izometryczny na kabinę by się kurde przydał).Starałem się formować od dołu. Poszycie nie pasuje, musiałem u dołu zwężać o milimetr bo na tylnej wrędze jest idealnie a tuż za fotelem odrobinka luzu a jak spróbuję to korygować to poszycie zaczyna nie pasować jedno do drugiego i się giąć.
Już zgłupiałem i nie wiedziałem czy to ja jestem tak tragiczny czy ten projekt naprawdę jest tak spaprany. Aż pękłem gdy w sumie zastanowiłem się jak widać linie nadrukowane na poszyciu między jednym a drugim segmentem. Zacząłem kleić od dołu wręgi w miejscu gdzie 'tuba' poszycia się łączy i iść powoli w górę. Z dołu usunąłem milimetr dosłownie więc z pewnością nie wyszły takie cuda z tego. Z pewnością to też nie przez podklejenie wręg cienkim papierowym paskiem (nie brystol). I tak miałem luz. Parzę, a tutaj linie pomiędzy jednym a drugim segmentem są przesunięte o 3mm (sic!).
Coś we mnie pękło. Zdałem sobie sprawę, że szkoda życia. Te wszystkie drobiazgi się sumują i tworzą spójny obraz. Tutaj brakujące numerki elementów w rzucie PZL P7a, tutaj od niechcenia jakby napisany króciótki opis na odwal się. Tutaj literówka, tam się postawiły dwie kropki i nie usunęły. Tutaj niejasno opisane to a tam źle opisane tamto (w P siódemce pomieszane były literki wręg kadłuba
).
Na koniec wpisałem sobie tego Pana w googla i wyskoczył mi jego facebook. A tam zobaczyłem, że dokładnie tego samego Spita, narysowanego lata temu i wydanego w Answerze jeszcze, sprzedaje bez żadnych absolutnie poprawek, metodą kopiuj, przemaluj, wklej w sześciu kamuflażach w cenie 60zł. Nie wyobrażam sobie 6 razy przechodzić przez to :D Cena ta zresztą mówi sama za siebie. Dziękuję. Zanim się zrażę.
Ps. Miałem lasery więc luzów sobie nie wymyśliłem z tytułu źle wyciętego szkieletu.
@Petrov Jestem ciekaw jakie były Twoje odczucia podczas sklejania tego Spita :D
-
Witaj. Tak sobie oglądam co Tworzysz i powiem ze ciekawie i fajnie to wygląda. Niektórzy nie mają takich powrotów(tzn albo nie wracają do klejenia w ogóle albo wracają, ale przerwa spowodowała mnóstwo ubytków w umiejętnościach) dlatego powiem, że Twoj powrót mimo pewnych niedociągnięć jest wejściem smoka
Ps. Tam na jednej z fotek pokazałes przesuniecie chyba lini podziału blach poszycia. Oryginalnie tez tak to wygląda. Nie zawsze wszystkie linie sie zgrywają. Grunt zeby poszycie bylo rowno i w osi pion poziom przyklejone. Resztę mozna zgrywać lub jesli nie ma takiej mozliwosci poprostu zostawic w jak najlepszym położeniu.
Świetnie idzie, podglądam.
-
Witaj. Tak sobie oglądam co Tworzysz i powiem ze ciekawie i fajnie to wygląda. Niektórzy nie mają takich powrotów(tzn albo nie wracają do klejenia w ogóle albo wracają, ale przerwa spowodowała mnóstwo ubytków w umiejętnościach) dlatego powiem, że Twoj powrót mimo pewnych niedociągnięć jest wejściem smoka
Ps. Tam na jednej z fotek pokazałes przesuniecie chyba lini podziału blach poszycia. Oryginalnie tez tak to wygląda. Nie zawsze wszystkie linie sie zgrywają. Grunt zeby poszycie bylo rowno i w osi pion poziom przyklejone. Resztę mozna zgrywać lub jesli nie ma takiej mozliwosci poprostu zostawic w jak najlepszym położeniu.
Świetnie idzie, podglądam.
-
Witaj! Chyba jeszcze nie udzielałem się w tej relacji, chociaż szczerze podglądam każdą aktualizację. Na Twoim miejscu bym się nie zrażał, bo masz potencjał. Ja zaczynałem od drewnianej deski do krojenia i nożyka "tapeciaka". Ty już ogarnąłeś sobie wszystko i masz przygotowany warsztat. To co pokazujesz również wygląda dobrze. Samoloty to chyba trudna materia, sam żadnego nie skleiłem, ale wydaje mi się, że z tymi wszystkimi wręgami i ja bym się wyłożył na początek
Nie zniechęcaj się, skalpel w dłoń i do przodu. Chcesz się nauczyć i słuchasz Naszych rad konsekwentnie. Zaufaj mi, że to szybko zaowocuje. Wydaję mi się, że dobrą metodą nauki jest robienie sobie jakby "egzaminów". Np. masz problem z retuszem? W jednym modelu skup się głównie na tym, żeby się go nauczyć. W kolejnym modelu skup się na innym aspekcie, który chciałbyś głównie poćwiczyć.
Ja tak robiłem. Najpierw posklejałem trochę standardów dopieszczając to i owo. Przyszedł czas na własny projekt. Po kilku radach kolegi z naszego forum odważyłem się. Zacząłem budować kombajn od podstaw. W tamtym projekcie skupiłem się na samym projektowaniu. Jak tworzyć rysunki, jak to wszystko ze sobą łączyć i malowanie sprayami. To były rzeczy które wtedy chciałem koniecznie poznać. Gdy je ogarnąłem, w obecnym modelu który buduję (Claas Lexion 780-zapraszam do tematu) zależy mi, aby nauczyć się techniki szlifowania łączeń i na tym się skupiam. Kolejny model być może obiorę sobie jako poligon do brudzenia, bo też bym chciał się tego nauczyć, jednak teraz głowę mam "zajętą" szlifowaniem i nie chcę wszystkiego na raz robić :) Także uporządkuj sobie w głowie co umiesz, a czego nie, wybierz sobie temat czego obecnie chcesz się nauczyć i skup się na tym
Poprzedni model mi się podoba,skompletowałeś narzędzia więc klej. A gdy klejeniem jesteś zmęczony albo coś nie wychodzi, odłóż na kilka dni, pomyśl i na pewno coś do głowy przyjdzie jak ów problem obejść. W moim przypadku to działa.
-
Witaj! Chyba jeszcze nie udzielałem się w tej relacji, chociaż szczerze podglądam każdą aktualizację. Na Twoim miejscu bym się nie zrażał, bo masz potencjał. Ja zaczynałem od drewnianej deski do krojenia i nożyka "tapeciaka". Ty już ogarnąłeś sobie wszystko i masz przygotowany warsztat. To co pokazujesz również wygląda dobrze. Samoloty to chyba trudna materia, sam żadnego nie skleiłem, ale wydaje mi się, że z tymi wszystkimi wręgami i ja bym się wyłożył na początek
Nie zniechęcaj się, skalpel w dłoń i do przodu. Chcesz się nauczyć i słuchasz Naszych rad konsekwentnie. Zaufaj mi, że to szybko zaowocuje. Wydaję mi się, że dobrą metodą nauki jest robienie sobie jakby "egzaminów". Np. masz problem z retuszem? W jednym modelu skup się głównie na tym, żeby się go nauczyć. W kolejnym modelu skup się na innym aspekcie, który chciałbyś głównie poćwiczyć.
Ja tak robiłem. Najpierw posklejałem trochę standardów dopieszczając to i owo. Przyszedł czas na własny projekt. Po kilku radach kolegi z naszego forum odważyłem się. Zacząłem budować kombajn od podstaw. W tamtym projekcie skupiłem się na samym projektowaniu. Jak tworzyć rysunki, jak to wszystko ze sobą łączyć i malowanie sprayami. To były rzeczy które wtedy chciałem koniecznie poznać. Gdy je ogarnąłem, w obecnym modelu który buduję (Claas Lexion 780-zapraszam do tematu) zależy mi, aby nauczyć się techniki szlifowania łączeń i na tym się skupiam. Kolejny model być może obiorę sobie jako poligon do brudzenia, bo też bym chciał się tego nauczyć, jednak teraz głowę mam "zajętą" szlifowaniem i nie chcę wszystkiego na raz robić :) Także uporządkuj sobie w głowie co umiesz, a czego nie, wybierz sobie temat czego obecnie chcesz się nauczyć i skup się na tym
Poprzedni model mi się podoba,skompletowałeś narzędzia więc klej. A gdy klejeniem jesteś zmęczony albo coś nie wychodzi, odłóż na kilka dni, pomyśl i na pewno coś do głowy przyjdzie jak ów problem obejść. W moim przypadku to działa.
-
Tomano na Twoim miejscu byłbym ostrożny w krytykowaniu pracy autora tego opracowania - raczej kiepsko znosi on słowa krytyki. Myślę, że wielu z Forumowiczów pamięta "g...burze", które rozpętywał w relacjach z budowy jego modeli (straszenie sądami i takie tam...). Tak więc waż słowa :-D.
A bardziej poważnie - kleiłem jeden model tego Pana i więcej raczej nie kupię. Podobnie jak Ty mam zastrzeżenia zarówno do opracowania jaki i do instrukcji czy rysunków; w przypadku mojego modelu wyraźnie widać było, że jest to "klon" innego projektu (PZL P-24 we wszystkich wersjach), tyle że nie do końca dopracowany.
Z czasem wyrobisz sobie zdanie o jakości pracy poszczególnych autorów. Jednych polubisz, innych mniej a jeszcze innych będziesz unikać.
Podpisuję się pod tym co radzi Zygfryd - ćwicz na kolejnych modelach kolejne "kroki wtajemniczenia". Niech to będzie zabawa i nauka a nie próba dorównania wirtuozom ;-) kleju i kartonu. Wirtuozeria przyjdzie z czasem (choć cholera, ja na swoją ciągle czekam).
-
Tomano na Twoim miejscu byłbym ostrożny w krytykowaniu pracy autora tego opracowania - raczej kiepsko znosi on słowa krytyki. Myślę, że wielu z Forumowiczów pamięta "g...burze", które rozpętywał w relacjach z budowy jego modeli (straszenie sądami i takie tam...). Tak więc waż słowa :-D.
A bardziej poważnie - kleiłem jeden model tego Pana i więcej raczej nie kupię. Podobnie jak Ty mam zastrzeżenia zarówno do opracowania jaki i do instrukcji czy rysunków; w przypadku mojego modelu wyraźnie widać było, że jest to "klon" innego projektu (PZL P-24 we wszystkich wersjach), tyle że nie do końca dopracowany.
Z czasem wyrobisz sobie zdanie o jakości pracy poszczególnych autorów. Jednych polubisz, innych mniej a jeszcze innych będziesz unikać.
Podpisuję się pod tym co radzi Zygfryd - ćwicz na kolejnych modelach kolejne "kroki wtajemniczenia". Niech to będzie zabawa i nauka a nie próba dorównania wirtuozom ;-) kleju i kartonu. Wirtuozeria przyjdzie z czasem (choć cholera, ja na swoją ciągle czekam).
-
@Zygfryd Podejrzałem Twoje kombajny. Szczena opada. Zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze lata pracy :D
Zarówno Tobie, jak i @Bartko28 dziękuję za zachęcenie i miłe słowa. Przydają się bo przyszedł pierwszy kryzys i muszę go pokonać (u żony odkąd zaczęła w tamtym roku widziałem już tyle kryzysów w szyciu, że zakładam, że to normalne i mija
W tym tygodniu trochę odpocząłem od modeli a potem zrobiłem wycieczkę nostalgiczną. Spróbowałem jakby mi poszło coś mega prostego i ruszyłem tego Stossera anno domini 98.
Spostrzeżenia może przydadzą się jakiemuś innemu żółtodziobowi. Nauczyłem się:
- Nie polubię się z metodą klejenia na dwie wręgi a tak ten model został pomyślany. Wymaga dużo wprawy, cierpliwości, dopasowywania, poprawek. Jak coś się sknoci to już kaplica.
- Może to nie lata 70 ale karton tragedia. Nie pamiętałem go aż tak złym. Mimo świeżego ostrza z olfy w strukturze papieru przy przesuwaniu robią się 'gulki' i targa się. Podatne to na kruszenie i łamanie wciąż mimo wszystko. Nawet starając się delikatnie przytrzymywać segmenty jeden z drugim na dwie wręgi, udało mi się złamać dwa segmenty... Zapał opadł. Bez impregnacji tu nie poradzę pewnie. A i dopasowanie ciężkie bo standardy do jakich chciałbym się trenować wyznaczam sobie podług współczesnych publikacji, a wykonanie dobrze dopasowanych segmentów biorąc pod uwagę czasem nieprecyzyjne linie analogowego projektowania graniczy z cudem dla żółtodzioba jak ja.
- Mam też spory problem z opanowaniem nadmiernych ilości i przypadkowych plam przy retuszowaniu. Chyba przyda się rozejrzeć za podkładem celulozowym do gitar w tym moim UK coby mieć odpowiednik caponu. Impregnacja ponoć bardzo pomaga w czyszczeniu. Nie wiem czy pomoże na jakość kartonu MM z lat 90tych
- Potrzeba więcej treningu, a że o modele nie jest mi tak łatwo po brexicie, to będzie inwestycja w drukarkę w końcu i wykonywanie kopii tego co mam i/albo trening na udostępnionych darmowo wycinankach.
Taki jest plan na teraz. Jak coś pokonam i coś mi zacznie wychodzić pochwalę się osobną relacją. Na razie sobie będą eksperymenta i nauka.
Pozdrawiam. Nie wywieszam białej flagi.
-
@Zygfryd Podejrzałem Twoje kombajny. Szczena opada. Zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze lata pracy :D
Zarówno Tobie, jak i @Bartko28 dziękuję za zachęcenie i miłe słowa. Przydają się bo przyszedł pierwszy kryzys i muszę go pokonać (u żony odkąd zaczęła w tamtym roku widziałem już tyle kryzysów w szyciu, że zakładam, że to normalne i mija
W tym tygodniu trochę odpocząłem od modeli a potem zrobiłem wycieczkę nostalgiczną. Spróbowałem jakby mi poszło coś mega prostego i ruszyłem tego Stossera anno domini 98.
Spostrzeżenia może przydadzą się jakiemuś innemu żółtodziobowi. Nauczyłem się:
- Nie polubię się z metodą klejenia na dwie wręgi a tak ten model został pomyślany. Wymaga dużo wprawy, cierpliwości, dopasowywania, poprawek. Jak coś się sknoci to już kaplica.
- Może to nie lata 70 ale karton tragedia. Nie pamiętałem go aż tak złym. Mimo świeżego ostrza z olfy w strukturze papieru przy przesuwaniu robią się 'gulki' i targa się. Podatne to na kruszenie i łamanie wciąż mimo wszystko. Nawet starając się delikatnie przytrzymywać segmenty jeden z drugim na dwie wręgi, udało mi się złamać dwa segmenty... Zapał opadł. Bez impregnacji tu nie poradzę pewnie. A i dopasowanie ciężkie bo standardy do jakich chciałbym się trenować wyznaczam sobie podług współczesnych publikacji, a wykonanie dobrze dopasowanych segmentów biorąc pod uwagę czasem nieprecyzyjne linie analogowego projektowania graniczy z cudem dla żółtodzioba jak ja.
- Mam też spory problem z opanowaniem nadmiernych ilości i przypadkowych plam przy retuszowaniu. Chyba przyda się rozejrzeć za podkładem celulozowym do gitar w tym moim UK coby mieć odpowiednik caponu. Impregnacja ponoć bardzo pomaga w czyszczeniu. Nie wiem czy pomoże na jakość kartonu MM z lat 90tych
- Potrzeba więcej treningu, a że o modele nie jest mi tak łatwo po brexicie, to będzie inwestycja w drukarkę w końcu i wykonywanie kopii tego co mam i/albo trening na udostępnionych darmowo wycinankach.
Taki jest plan na teraz. Jak coś pokonam i coś mi zacznie wychodzić pochwalę się osobną relacją. Na razie sobie będą eksperymenta i nauka.
Pozdrawiam. Nie wywieszam białej flagi.
-
Ty to jednak masochista jesteś XD z Pacyńskiego na Wasiaka się przerzuciłeś :P To był mój model bodaj numer 14 po powrocie do sklejania. Oj dał mi w kość, ale to Wasiak. Przy czym tak serio, modele Wasiaka mają coś w sobie, taki swoisty urok. Niedokładne, uproszczone, nieproporcjonalne często... Pyłu od szlifowania wręg jak w stolarni... Ale mają jakiś taki urok, że lubię je kleić - w przeciwieństwie do autora o którym pisaliśmy wcześniej.
P.S. Co ma Brexit do wysyłki modeli? Mają problem z pocztą? Dłużej będzie szło może, ale chyba można paczki wysyłać?
-
Ty to jednak masochista jesteś XD z Pacyńskiego na Wasiaka się przerzuciłeś :P To był mój model bodaj numer 14 po powrocie do sklejania. Oj dał mi w kość, ale to Wasiak. Przy czym tak serio, modele Wasiaka mają coś w sobie, taki swoisty urok. Niedokładne, uproszczone, nieproporcjonalne często... Pyłu od szlifowania wręg jak w stolarni... Ale mają jakiś taki urok, że lubię je kleić - w przeciwieństwie do autora o którym pisaliśmy wcześniej.
P.S. Co ma Brexit do wysyłki modeli? Mają problem z pocztą? Dłużej będzie szło może, ale chyba można paczki wysyłać?
-
I masz rację-działaj. Ale proponowałbym może jakieś współcześniejsze opracowania na początek. Na lepszym papierze i dokładniej opracowane. Ja w tej kwestii nie pomogę, bo samolotu nawet ani jednego nie popełniłem, ale na pewno coś polecą Ci inni zaznajomieni w temacie
P.S. Dobrze zrozumiałem, że Twoja druga połówka szyje? Dla niej też możemy znaleźć jakieś porady-moja mama jest wieloletnią krawcową i uważam, że bardzo dobrą. Całe życie przy maszynie spędziła. Nawet do dzisiaj na emeryturze lubi wyciągnąć maszynę i coś działać. W tamtym roku przesiadła się z wiekowego Łucznika na dość mocno skomputeryzowaną Minervę. Także służę pomocą
-
I masz rację-działaj. Ale proponowałbym może jakieś współcześniejsze opracowania na początek. Na lepszym papierze i dokładniej opracowane. Ja w tej kwestii nie pomogę, bo samolotu nawet ani jednego nie popełniłem, ale na pewno coś polecą Ci inni zaznajomieni w temacie
P.S. Dobrze zrozumiałem, że Twoja druga połówka szyje? Dla niej też możemy znaleźć jakieś porady-moja mama jest wieloletnią krawcową i uważam, że bardzo dobrą. Całe życie przy maszynie spędziła. Nawet do dzisiaj na emeryturze lubi wyciągnąć maszynę i coś działać. W tamtym roku przesiadła się z wiekowego Łucznika na dość mocno skomputeryzowaną Minervę. Także służę pomocą
-
Pacyńskiego nigdy nie kleiłem, pewni już nie skleję. Za to B. Wasiaka swego czasu bardzo dużo. Wszystkie jego samoloty były opracowane w takim stylu, że nie sposób ich pomylić z innym autorem. Gdyby nawet MM nie publikował danych personalnych autora, to w tym przypadku rzut okiem na wycinankę i wiadomo, że to jego opracowanie. To prawda, że wręgi można było szlifować godzinami, a prostota w opracowaniu np. kabina składała się z 3, max 4 części. Samolotów tych skleiłem bardzo dużo. Sklejanie było na sztukę, bez żadnego retuszu. Oczywiście jakość tego sklejania była mizerna i potem ta masówka w koszu wylądowała. Ale faktycznie te modele miały w sobie, coś niepowtarzalnego i summa summarum były sklejalne.
-
Pacyńskiego nigdy nie kleiłem, pewni już nie skleję. Za to B. Wasiaka swego czasu bardzo dużo. Wszystkie jego samoloty były opracowane w takim stylu, że nie sposób ich pomylić z innym autorem. Gdyby nawet MM nie publikował danych personalnych autora, to w tym przypadku rzut okiem na wycinankę i wiadomo, że to jego opracowanie. To prawda, że wręgi można było szlifować godzinami, a prostota w opracowaniu np. kabina składała się z 3, max 4 części. Samolotów tych skleiłem bardzo dużo. Sklejanie było na sztukę, bez żadnego retuszu. Oczywiście jakość tego sklejania była mizerna i potem ta masówka w koszu wylądowała. Ale faktycznie te modele miały w sobie, coś niepowtarzalnego i summa summarum były sklejalne.
-
Zupełnie nie tak dawno byłem w podobnym położeniu: zacząłem sklejać kartony po ponad ćwierć wieku przerwy. Ogólnie wiedziałem, jak proces przebiega, ale jako dziecko kleiłem na czas, cokolwiek, czymkolwiek, słowem obecnie nie zaczynałem od zera, ale sensownego doświadczenia nie miałem. Nie traktuj swoich pierwszych modeli bardzo poważnie i spróbuj jakiś skleić do końca. Jakbyś się nie starał, to jak postawisz ten swój pierwszy przy tym trzecim, to zobaczysz wyraźną różnicę. Osobiście nie chciałbym wracać do starych modeli z MM, to grube linie, słaba grafika, różna sklejalność, trudny papier, a po sklejeniu wyglądają mocno papierowo. Niektórzy to lubią - super - ja nie. Ktoś tu radził coś łatwiejszego z WAK opracowanego komputerowo - bardzo dobra rada wg mnie, bezbłędne spasowanie, fajna, ładnie pokolorowana bryła bez skomplikowanych detali. Na pewno sobie z tym poradzisz, poczujesz satysfakcję i ruszysz z kopyta.
-
Zupełnie nie tak dawno byłem w podobnym położeniu: zacząłem sklejać kartony po ponad ćwierć wieku przerwy. Ogólnie wiedziałem, jak proces przebiega, ale jako dziecko kleiłem na czas, cokolwiek, czymkolwiek, słowem obecnie nie zaczynałem od zera, ale sensownego doświadczenia nie miałem. Nie traktuj swoich pierwszych modeli bardzo poważnie i spróbuj jakiś skleić do końca. Jakbyś się nie starał, to jak postawisz ten swój pierwszy przy tym trzecim, to zobaczysz wyraźną różnicę. Osobiście nie chciałbym wracać do starych modeli z MM, to grube linie, słaba grafika, różna sklejalność, trudny papier, a po sklejeniu wyglądają mocno papierowo. Niektórzy to lubią - super - ja nie. Ktoś tu radził coś łatwiejszego z WAK opracowanego komputerowo - bardzo dobra rada wg mnie, bezbłędne spasowanie, fajna, ładnie pokolorowana bryła bez skomplikowanych detali. Na pewno sobie z tym poradzisz, poczujesz satysfakcję i ruszysz z kopyta.
-
Trafiłeś Tomano trochę z deszczu pod rynnę. Stare wydanie i do tego "legendarny" autor to prawie całkowita pewność kolejnej "jazdy" ;-) modelarskiej. Stare wydanie, jeśli faktyczne upierasz się skleić, warto zeskanować i wydrukować na lepszym papierze. Przy okazji można to i owo poprawić kolorystycznie; no i masz nieograniczone możliwości wykonania tego samego elementu - aż do zadowalającego skutku. :-)
Podpiszę się pod poradami, żeby kolejny model na Twoim warsztacie był wydaniem świeżym i stosunkowo prostym. WAK'ów nie kleiłem ale z czystym sumieniem polecam modele Pawła Mistewicza. Dobrze spasowane, ładnie wydane (Kartonowa Kolekcja) i zaprojektowane tak, że dają możliwość wykonania zależnie od umiejętności (P-11c, BF-109 i Hurricane zaliczyłem, śmiało mogę je zarekomendować).
Powodzenia i czekamy na aktualizacje z raportem z walki z "wasiakolotem" ;-)
-
Trafiłeś Tomano trochę z deszczu pod rynnę. Stare wydanie i do tego "legendarny" autor to prawie całkowita pewność kolejnej "jazdy" ;-) modelarskiej. Stare wydanie, jeśli faktyczne upierasz się skleić, warto zeskanować i wydrukować na lepszym papierze. Przy okazji można to i owo poprawić kolorystycznie; no i masz nieograniczone możliwości wykonania tego samego elementu - aż do zadowalającego skutku. :-)
Podpiszę się pod poradami, żeby kolejny model na Twoim warsztacie był wydaniem świeżym i stosunkowo prostym. WAK'ów nie kleiłem ale z czystym sumieniem polecam modele Pawła Mistewicza. Dobrze spasowane, ładnie wydane (Kartonowa Kolekcja) i zaprojektowane tak, że dają możliwość wykonania zależnie od umiejętności (P-11c, BF-109 i Hurricane zaliczyłem, śmiało mogę je zarekomendować).
Powodzenia i czekamy na aktualizacje z raportem z walki z "wasiakolotem" ;-)
-
Ja poradzę coś, w kwestii retuszu. Jest to bardzo prosta rzecz, a działa w 100%.
Pędzel musisz ustawić prostopadle do krawędzi kartonu. Nigdy nie retuszuj końcówką pędzla. Staraj się malować grupszą częśćią pędzla. Nie nabieraj dużo farby, a przede wszystkim rób to, dobrym pędzlem. Nigdy miotłą, jak ja to mówię. Pędzel, który ma rozszczepione włosie nadaje się tylko do kosza.
-
Ja poradzę coś, w kwestii retuszu. Jest to bardzo prosta rzecz, a działa w 100%.
Pędzel musisz ustawić prostopadle do krawędzi kartonu. Nigdy nie retuszuj końcówką pędzla. Staraj się malować grupszą częśćią pędzla. Nie nabieraj dużo farby, a przede wszystkim rób to, dobrym pędzlem. Nigdy miotłą, jak ja to mówię. Pędzel, który ma rozszczepione włosie nadaje się tylko do kosza.
-
Widzisz Tomano? Słuchaj Beaty bo jej szkoła w porównaniu z moimi radami to jak uniwersytet
Tu masz dowód
-
Widzisz Tomano? Słuchaj Beaty bo jej szkoła w porównaniu z moimi radami to jak uniwersytet
Tu masz dowód
@beata Ależ Szkocja to nie Nowa Szkocja :D Ten sam kawałek świata. Problem stanowią dwie kwestie - brexit i kontrola celna :D I dzięki za zrozumienie ;)
@DARK HAUER Do tego to tak z rok zbierania doświadczeń planuję chociaż zanim się za Halińskiego zabiorę:D Ale spodobał mi się też okropnie i był na Allegro od tego samego sprzedawcy to wziąłem. I się z pewnością doczeka.
PS. Wiem, że to już inny model, ale to tak jeszcze żeby podsumować temat standardu vs kombinatorstwa. Robię tego Spita i już widzę, że doświadczenie owocuje. Już nie jest pierwsze hurrraaa! tylko bardziej spokojnie. Mam olfę więc wydłubałem znacznie lepszą tablicę przyrządów, kolor retuszu dorobiłem idealny itp. Kleje tylko bcg i do drewna zamiast wszystkiego co mam w arsenale na raz
Robię prosto, dodaję sobie drobiazgi w stylu dźwigienka z drucika czy znów parciane pasy. Tym razem jednak na oryginalnym wzorze naklejone i sprzączki z sreberka po gumie do żucia. Drobiażdzek tu, drobiażdżek tam. Trochę dodatków wraz z lepiej ciętym kartonem i mam nadzieję, że coraz lepiej mi to będzie wychodziło. Tylko niezdarność trzeba opanować. Poduszka pod plecy mi taka fajna wyszła i drukowane linie wytłoczyłem sobie na mokro tępymi pleckami ostrza olfy. Po czym po sklejeniu i 'wypchaniu' kawałkiem kartonu oraz ładnym retuszu...
... upuściłem pod nogi i przejechałem po niej krzesłem obrotowym