Szkuta wiślana (1:100, od podstaw)
-
Witam Brać Modelarską.
Być może niektórzy czekają na postępy przy budowie "7 Prowincji", a tu nagle coś nowego. Niestety czekam na kooperantów, aż wyrobią się z tym co obiecali, więc postanowiłem chwilkę odpocząć i wziąłem się za coś prostszego (ale niewiele mniejszego).Szkuty pływały po Wiśle przez kilka wieków transportując głównie zboże do Gdańska. Były naprawdę ogromne, bo sam kadłub miał nawet 30 metrów a z tyłu była jeszcze charakterystyczna długa płetwa steru. Szczęśliwie w wielu miejscach w Polsce udało się odkryć i zabezpieczyć miejsca archeologiczne, w tym słynną szkutę czerską, dzięki czemu wiadomo coraz więcej o starych polskich statkach rzecznych.Oprócz szkut pływały jeszcze mniejsze jednostki: dubasy, kozy, byki, galary, komięgi i najmniejsze tratwy. Te mniejsze nawet nie wracały z Gdańska i były sprzedawane na drewno. Modele tych statków (łodzi) można zobaczyć w Muzeum Morskim w Gdańsku.Poniżej szkuta wiślana na obrazie Canaletto (Bernardo Bellotto) z panoramą WarszawyDrugim źródłem informacji jest unikalny spis dokonany przez inżyniera Benevenutusa Losy von Losennaua w 1796 roku. Opisuje on i podaje wymiary kilku typów jednostek "stacjonujących" w porcie rzecznym w Krzeszowicach, gdzie pracowali flisacy sprowadzeni z Ulanowa, nazywanego "Stolicą polskiego flisactwa"... A że mieszkam w gminie Ulanów, to już zbieg okoliczności:-))))Szkuty miały płaskie dno lekko wzniesione na rufie i dziobie. Dno sosnowe, burty dębowe na zakładkę. W części rufowej było pomieszczenie mieszkalno-magazynowe. Wyposażone były w jeden żagiel rejowy.Budowa modelu jest tak trywialna, że w zasadzie nie zrobiłem żadnych zdjęć z klejenia czy formowania elementów:1) dno z kartonu 0,5 mm2) na rufie doklejony szkielet pomieszczenia gospodarczego z kartonu 1,0 mm3) do krawędzi dna doklejone najniższe deski poszycia4) w taki "obrys" zacząłem wklejać wsporniki burt...(Wsporników jest ok. 60 szt. i początkowo kleiłem je jako puste profile. Był to błąd po pierwsze dlatego, że wycięcie, uformowanie i sklejenie zajmowało koszmarnie dużo czasu, po drugie mimo staranności nie wychodziły identycznie (lekko się krzywiły), po trzecie i to jest najważniejsze, byłyby zbyt wiotkie, by potem przykleić do nich resztę poszycia. Po około 10 sztukach zacząłem je robić z warstw kartonu (1,0 mm + 1,0 mm + 0,5 mm) maskując krawędź cięcia paskami. Wszystkie trzy niedogodności wcześniejszego rozwiązanie poszły w zapomnienie.)5) do takiej konstrukcji dokleiłem kolejne deski poszycia na zakładkęI doszedłem do tego etapu:PozdrawiamTomek
-
Dziękuję wszystkim za komentarze.
A co z moja szkutą?Na początek może kwestia "portu rzecznego w Krzeszowicach", o którym wspomniałem w pierwszym wpisie. Oparłem się na opracowaniu "Przemiany w szkutnictwie rzecznym w Polsce" autorstwa p. W. Ossowskiego a wydanym przez Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku w 2010. Należało by zaufać informacjom... a jednak nie dawały mi spokoju te Krzeszowice. Poniżej fragment z opracowania:("Przemiany w szkutnictwie rzecznym w Polsce" str. 121)...i ponownie "Krzeszowice"(j.w. str. 126)Patrzę ja sobie, gdzie są te Krzeszowice, czytam historię i "cały świat runął":-)))Krzeszowice są pod Krakowem daleko od Wisły (ok. 14 km) i nigdy nie były ordynacją Zamojskich a od Ulanowa dzieli je blisko 200 km.Pojawiły się więc pytania:1. Po co komu port rzeczny tam gdzie nie ma rzeki? Nie znalazłem znalazłem żadnej informacji, że wybudowano kanał prowadzący od Wisły do Krzeszowic.2. W jaki sposób ten obszar należał do ordynacji Zamojskich, skoro nie należał? Region przejmowali Sieniawscy, Czartoryscy, Lubomirscy i wreszcie Potoccy, ale nie Zamojscy.3. Jeśli nawet Zamojscy korzystaliby z portu w Krzeszowicach (gdyby takowy był), jaki to miało dla nich sens ekonomiczny? Dużo bliżej do Wisły jest w okolicach Sandomierza niż pod Krakowem.4. Jakimi geniuszami byli ulanowscy szkutnicy, że opłacało się ich sprowadzić z miejscowości oddalonej o blisko 200 km?Gdybym nie mieszkał w "stolicy flisactwa polskiego" pewnie rozłożyłbym bezradnie ręce. Ale... 10 km od Ulanowa leży miejscowość Krzeszów, która..."w XV wieku była już ważnym portem rzecznym na Sanie"... "W 1588 roku przeszła w ręce Jana Zamoyskiego i stała się miastem oraz rezydencją Ordynacji Zamojskiej." I teraz wszystko jasne - autor pomylił Krzeszowice z Krzeszowem.Bryła szkuty została zamknięta.Ale im dalej w las, tym więcej drzew.Po lekturach i wpatrywaniu się w różne ryciny i stare obrazy, nie wszystko jest oczywiste, jak wydawało się na początku. I wyszło na to, że szkuta "wyglądała" zupełnie inaczej płynąc w dół rzeki, niż wracając z Gdańska. Przy spławie w zasadzie nie korzystano z żagla, a jedynie z wioseł a maszt był złożony. Leżał na ładunku oraz dziwnej, porzecznie ustawionej konstrukcji, która jednocześnie stanowiła swego rodzaju korytarz komunikacyjny z jednej burty na drugą. Domniemywam, że wracając skrzynie-ładownie mogły być demontowane a deski, położone na poprzecznych belkach, funkcjonowały jak tymczasowy pokład.Przy płynięciu w górę Wisły korzystano dodatkowo z żagla, więc w Gdańsku stawiano maszt.Jeśli wiatr był niekorzystny, ciągnięto barkę wzdłuż brzegu przy pomocy grubej liny nazywanej polką a przywiązanej mniej więcej w połowie wysokości masztu.Ponieważ to model testowy, więc zrobię rzecz straszną - pół szkuty będzie płynęło ze zbożem do Gdańska, drugie pół będzie wracało z towarami eksportowymi w głąb Rzeczpospolitej. Będzie więc i skrzynia ze zbożem, i postawiony żagiel, i jakieś beczki.Niestety nadal nie mogę rozgryźć olinowania, tzn. przebiegu fału. Miałby on być wybierany przy pomocy kołowrotu na pokładzie dziobowym i jednocześnie przechodzić przez blok w maszcie do tyłu. Oczywiście tak być nie mogło. Jeśli szedł do dziobu, to na topie masztu musiałby być swobodny blok. Jeśli zaś przechodził przez maszt do tyłu, to musiałaby być jakaś talia (bądź kolejny kołowrót) i zdecydowanie bezpieczniejsze mocowanie, niż tylko "do knagi na maszcie" (?)Tak obecnie wygląda szkuta:Tomek
-
Dziękuję wszystkim za komentarze.
A co z moja szkutą?Na początek może kwestia "portu rzecznego w Krzeszowicach", o którym wspomniałem w pierwszym wpisie. Oparłem się na opracowaniu "Przemiany w szkutnictwie rzecznym w Polsce" autorstwa p. W. Ossowskiego a wydanym przez Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku w 2010. Należało by zaufać informacjom... a jednak nie dawały mi spokoju te Krzeszowice. Poniżej fragment z opracowania:("Przemiany w szkutnictwie rzecznym w Polsce" str. 121)...i ponownie "Krzeszowice"(j.w. str. 126)Patrzę ja sobie, gdzie są te Krzeszowice, czytam historię i "cały świat runął":-)))Krzeszowice są pod Krakowem daleko od Wisły (ok. 14 km) i nigdy nie były ordynacją Zamojskich a od Ulanowa dzieli je blisko 200 km.Pojawiły się więc pytania:1. Po co komu port rzeczny tam gdzie nie ma rzeki? Nie znalazłem znalazłem żadnej informacji, że wybudowano kanał prowadzący od Wisły do Krzeszowic.2. W jaki sposób ten obszar należał do ordynacji Zamojskich, skoro nie należał? Region przejmowali Sieniawscy, Czartoryscy, Lubomirscy i wreszcie Potoccy, ale nie Zamojscy.3. Jeśli nawet Zamojscy korzystaliby z portu w Krzeszowicach (gdyby takowy był), jaki to miało dla nich sens ekonomiczny? Dużo bliżej do Wisły jest w okolicach Sandomierza niż pod Krakowem.4. Jakimi geniuszami byli ulanowscy szkutnicy, że opłacało się ich sprowadzić z miejscowości oddalonej o blisko 200 km?Gdybym nie mieszkał w "stolicy flisactwa polskiego" pewnie rozłożyłbym bezradnie ręce. Ale... 10 km od Ulanowa leży miejscowość Krzeszów, która..."w XV wieku była już ważnym portem rzecznym na Sanie"... "W 1588 roku przeszła w ręce Jana Zamoyskiego i stała się miastem oraz rezydencją Ordynacji Zamojskiej." I teraz wszystko jasne - autor pomylił Krzeszowice z Krzeszowem.Bryła szkuty została zamknięta.Ale im dalej w las, tym więcej drzew.Po lekturach i wpatrywaniu się w różne ryciny i stare obrazy, nie wszystko jest oczywiste, jak wydawało się na początku. I wyszło na to, że szkuta "wyglądała" zupełnie inaczej płynąc w dół rzeki, niż wracając z Gdańska. Przy spławie w zasadzie nie korzystano z żagla, a jedynie z wioseł a maszt był złożony. Leżał na ładunku oraz dziwnej, porzecznie ustawionej konstrukcji, która jednocześnie stanowiła swego rodzaju korytarz komunikacyjny z jednej burty na drugą. Domniemywam, że wracając skrzynie-ładownie mogły być demontowane a deski, położone na poprzecznych belkach, funkcjonowały jak tymczasowy pokład.Przy płynięciu w górę Wisły korzystano dodatkowo z żagla, więc w Gdańsku stawiano maszt.Jeśli wiatr był niekorzystny, ciągnięto barkę wzdłuż brzegu przy pomocy grubej liny nazywanej polką a przywiązanej mniej więcej w połowie wysokości masztu.Ponieważ to model testowy, więc zrobię rzecz straszną - pół szkuty będzie płynęło ze zbożem do Gdańska, drugie pół będzie wracało z towarami eksportowymi w głąb Rzeczpospolitej. Będzie więc i skrzynia ze zbożem, i postawiony żagiel, i jakieś beczki.Niestety nadal nie mogę rozgryźć olinowania, tzn. przebiegu fału. Miałby on być wybierany przy pomocy kołowrotu na pokładzie dziobowym i jednocześnie przechodzić przez blok w maszcie do tyłu. Oczywiście tak być nie mogło. Jeśli szedł do dziobu, to na topie masztu musiałby być swobodny blok. Jeśli zaś przechodził przez maszt do tyłu, to musiałaby być jakaś talia (bądź kolejny kołowrót) i zdecydowanie bezpieczniejsze mocowanie, niż tylko "do knagi na maszcie" (?)Tak obecnie wygląda szkuta:Tomek
-
Witam Koleżanki i Kolegów.
Cieszę się, że moje krótkie opowieści o historii szkutnictwa wiślanego wzbudziły zainteresowanie. Pamiętajcie jednak, że nie jestem historykiem i wszystko co piszę, to tylko kilkugodzinne śledzenie, szukanie i czytanie różnych źródeł, co w efekcie pozwala na napisanie dwóch, trzech sensownych zdań.@Wojok@ Mocowanie fału bezpośrednio do knagi na maszcie nie przemawia do mnie z dwóch powodów. 1) bez tali czy "wyciągarki" taki fał na dużej szkucie (a taką buduję) wymagałby przyłożenia bardzo dużej siły, bo nawet kilku chłopa mogłoby na nim wisieć i "choćby przyszło tysiąc atletów... to nie udźwigną, taki to ciężar" 2) knaga do masztu też musi być jakoś zamocowana - "przybicie" jej do masztu jest dość słabym mocowaniem. Wprowadzenie takiej knagi bezpośrednio w maszt w postaci jakiegoś wpustu, "jaskółczego ogona" osłabiałoby znowu dość poważnie strukturę masztu, dlatego uznałem, że bez tali lub wyciągarki/kabestanu podnoszenie rei mocowanie na kolumnie masztu jest .... dziwaczne i mało prawdopodobne.A szkuta "się zbudowała" i nawet była na konkursie w Nowym Tomyślu.Ponieważ nigdy nie zajmowałem się budową dioram i jestem kiepskim "malarzem", więc pierwotny artystyczny zamiar ukazania skrzyń ze zbożem, tylko częściowo zakrytych płótnem, spalił na panewce: ani nie miałem pojęcia z czego zrobić zboże w skali 1:100, ani nie potrafiłem kilku próbek pomalować w jakiś akceptowalny sposób. Generalnie nic z tego nie wyszło, więc w ramach akcji ratunkowej cała skrzynia została przykryta płótnem. Według planów z Modelarza ściany skrzyń były wzmocnione prętami osadzonymi w dennikach. Zastanawiałem się również, czy ładunek rzeczywiście był czymś przykryty i wydaje mi się, że osłona przed deszczem była konieczna: ziarno powinno być raczej suche, to po pierwsze; a po drugie ciężar ładunku nabierającego deszczówki pewnie też nie był pożądany. (To tylko moje dywagacje)W przedniej części nie umieściłem skrzyni ze zbożem, ale rzuciłem kilka beczek (starych żywicznych i naprędce zrobionych z kartonu "a la Leudo"), bele płótna, wiosła, prostą łódź. Deski, które mogły służyć do budowy skrzyń rzuciłem na denniki tworząc prowizoryczny pokład. Czy tak było na pewno? Nie wiem, ale trochę sensu w tym widzę - tak bym zrobił na swojej szkucie:-)))Olinowanie na tym statku jest dziecinnie proste: sztag, obceje (wanty) i cieńsze od nich karnaty, trarew (fał), gary (brasy) i stuziny (szoty). Gdy żagiel zbytnio przysłaniał widok sternikowi, można było dolny lik żagla podnosić przy pomocy liny zwanej tryską. I tyle:-)Na topie masztu znajduje się proporzec z herbem Zamojskich z jednej strony i św. Barbarą z drugiej (przy tej skali mogłem tam równie dobrze zamieścić Muminki:-)))Galeria poniżej, zapraszam:PozdrawiamTomek
-
Witam Koleżanki i Kolegów.
Cieszę się, że moje krótkie opowieści o historii szkutnictwa wiślanego wzbudziły zainteresowanie. Pamiętajcie jednak, że nie jestem historykiem i wszystko co piszę, to tylko kilkugodzinne śledzenie, szukanie i czytanie różnych źródeł, co w efekcie pozwala na napisanie dwóch, trzech sensownych zdań.@Wojok@ Mocowanie fału bezpośrednio do knagi na maszcie nie przemawia do mnie z dwóch powodów. 1) bez tali czy "wyciągarki" taki fał na dużej szkucie (a taką buduję) wymagałby przyłożenia bardzo dużej siły, bo nawet kilku chłopa mogłoby na nim wisieć i "choćby przyszło tysiąc atletów... to nie udźwigną, taki to ciężar" 2) knaga do masztu też musi być jakoś zamocowana - "przybicie" jej do masztu jest dość słabym mocowaniem. Wprowadzenie takiej knagi bezpośrednio w maszt w postaci jakiegoś wpustu, "jaskółczego ogona" osłabiałoby znowu dość poważnie strukturę masztu, dlatego uznałem, że bez tali lub wyciągarki/kabestanu podnoszenie rei mocowanie na kolumnie masztu jest .... dziwaczne i mało prawdopodobne.A szkuta "się zbudowała" i nawet była na konkursie w Nowym Tomyślu.Ponieważ nigdy nie zajmowałem się budową dioram i jestem kiepskim "malarzem", więc pierwotny artystyczny zamiar ukazania skrzyń ze zbożem, tylko częściowo zakrytych płótnem, spalił na panewce: ani nie miałem pojęcia z czego zrobić zboże w skali 1:100, ani nie potrafiłem kilku próbek pomalować w jakiś akceptowalny sposób. Generalnie nic z tego nie wyszło, więc w ramach akcji ratunkowej cała skrzynia została przykryta płótnem. Według planów z Modelarza ściany skrzyń były wzmocnione prętami osadzonymi w dennikach. Zastanawiałem się również, czy ładunek rzeczywiście był czymś przykryty i wydaje mi się, że osłona przed deszczem była konieczna: ziarno powinno być raczej suche, to po pierwsze; a po drugie ciężar ładunku nabierającego deszczówki pewnie też nie był pożądany. (To tylko moje dywagacje)W przedniej części nie umieściłem skrzyni ze zbożem, ale rzuciłem kilka beczek (starych żywicznych i naprędce zrobionych z kartonu "a la Leudo"), bele płótna, wiosła, prostą łódź. Deski, które mogły służyć do budowy skrzyń rzuciłem na denniki tworząc prowizoryczny pokład. Czy tak było na pewno? Nie wiem, ale trochę sensu w tym widzę - tak bym zrobił na swojej szkucie:-)))Olinowanie na tym statku jest dziecinnie proste: sztag, obceje (wanty) i cieńsze od nich karnaty, trarew (fał), gary (brasy) i stuziny (szoty). Gdy żagiel zbytnio przysłaniał widok sternikowi, można było dolny lik żagla podnosić przy pomocy liny zwanej tryską. I tyle:-)Na topie masztu znajduje się proporzec z herbem Zamojskich z jednej strony i św. Barbarą z drugiej (przy tej skali mogłem tam równie dobrze zamieścić Muminki:-)))Galeria poniżej, zapraszam:PozdrawiamTomek
-
Hmm, bardzo ładny model wyszedł. Ładniejszy niż się spodziewałem
Ale ten fał, to mi śmierdzi. Kołowrót na dziobie, jak wynika z ryciny, służył do podnoszenia masztu. Owszem, można nim podnosić reję, sle mi się wydaje, że jednak nie było to konieczne. Ona nie mogła być aż taka ciężka, żeby tysiąc atletów itd. Blok na topie odejmował ciężaru, więc z dźwiganiem było łatwiej. A poza tym, ona sama w sobie też nie mogła być aż taka ciężka, bo obrywała by fał albo linę z blokiem. A knaga niekoniecznie musiała ingerować w maszt, mogła to być knaga wiązana do masztu.
Zaznaczam, że są to tylko moje przemyślenia poparte zerową ilością godzin studiowania
-
Hmm, bardzo ładny model wyszedł. Ładniejszy niż się spodziewałem
Ale ten fał, to mi śmierdzi. Kołowrót na dziobie, jak wynika z ryciny, służył do podnoszenia masztu. Owszem, można nim podnosić reję, sle mi się wydaje, że jednak nie było to konieczne. Ona nie mogła być aż taka ciężka, żeby tysiąc atletów itd. Blok na topie odejmował ciężaru, więc z dźwiganiem było łatwiej. A poza tym, ona sama w sobie też nie mogła być aż taka ciężka, bo obrywała by fał albo linę z blokiem. A knaga niekoniecznie musiała ingerować w maszt, mogła to być knaga wiązana do masztu.
Zaznaczam, że są to tylko moje przemyślenia poparte zerową ilością godzin studiowania
-
Cieszę się, że model się podoba.
@Wojok@ - w swoich próbach oparłem się na opracowaniu Ossowskiego (tym z początku relacji), gdzie jest wyraźnie napisane, że kołowrót służył do podnoszenia/kładzenia masztu i wciągania rei z żaglem. Szukałem więc rozwiązania zgodnego z tym opracowaniem. Zdjęcia muzealne również naprowadziły mnie na takie rozwiązanie. W żadnym wypadku nie przypisuję sobie racji, bo zwyczajnie nie wiem. Nie ma nigdzie nawet śladu po jakiejś tali, więc takie rozwiązanie zastosowałem. Odpowiedź na twoją propozycję wymagałaby policzenia ciężaru takiej rei wraz żaglem i może faktycznie jej waga pozwalałby na zwykłe jej wciągnięcie i zabezpieczenie na knadze.
Tomek
PS. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przy pojedynczym bloku przełożenie sił jest 1:1 (i po to właśnie wymyślono talie.)
Pozdrawiam
-
Cieszę się, że model się podoba.
@Wojok@ - w swoich próbach oparłem się na opracowaniu Ossowskiego (tym z początku relacji), gdzie jest wyraźnie napisane, że kołowrót służył do podnoszenia/kładzenia masztu i wciągania rei z żaglem. Szukałem więc rozwiązania zgodnego z tym opracowaniem. Zdjęcia muzealne również naprowadziły mnie na takie rozwiązanie. W żadnym wypadku nie przypisuję sobie racji, bo zwyczajnie nie wiem. Nie ma nigdzie nawet śladu po jakiejś tali, więc takie rozwiązanie zastosowałem. Odpowiedź na twoją propozycję wymagałaby policzenia ciężaru takiej rei wraz żaglem i może faktycznie jej waga pozwalałby na zwykłe jej wciągnięcie i zabezpieczenie na knadze.
Tomek
PS. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przy pojedynczym bloku przełożenie sił jest 1:1 (i po to właśnie wymyślono talie.)
Pozdrawiam
-
PS. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przy pojedynczym bloku przełożenie sił jest 1:1 (i po to właśnie wymyślono talie.)
Pozdrawiam
Talia, to jest połączenie kilku pojedynczych bloków. Gdyby przełożenie pojedynczego bloku było 1:1, to nawet gdybyś ich zespolił tysiąc, jak tych atletów,wynik dałby 1:1.Upierał się nie będę, ale na tych dwóch fotkach fały idą w dół. Wiem, że to drugie, to mniejsza "podróbka" ale nie dużo mniejsza i może dać do myślenia. No ale wiesz, nie mój cyrk, nie moje małpy. Ty tu decydujesz.
-
PS. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przy pojedynczym bloku przełożenie sił jest 1:1 (i po to właśnie wymyślono talie.)
Pozdrawiam
Talia, to jest połączenie kilku pojedynczych bloków. Gdyby przełożenie pojedynczego bloku było 1:1, to nawet gdybyś ich zespolił tysiąc, jak tych atletów,wynik dałby 1:1.Upierał się nie będę, ale na tych dwóch fotkach fały idą w dół. Wiem, że to drugie, to mniejsza "podróbka" ale nie dużo mniejsza i może dać do myślenia. No ale wiesz, nie mój cyrk, nie moje małpy. Ty tu decydujesz.
-
PS. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przy pojedynczym bloku przełożenie sił jest 1:1 (i po to właśnie wymyślono talie.)
Pozdrawiam
Talia, to jest połączenie kilku pojedynczych bloków. Gdyby przełożenie pojedynczego bloku było 1:1, to nawet gdybyś ich zespolił tysiąc, jak tych atletów,wynik dałby 1:1.Upierał się nie będę, ale na tych dwóch fotkach fały idą w dół. Wiem, że to drugie, to mniejsza "podróbka" ale nie dużo mniejsza i może dać do myślenia. No ale wiesz, nie mój cyrk, nie moje małpy. Ty tu decydujesz.
Tak jak pisałem, w poważnym opracowaniu napisane jest, że reja podnoszona była przy pomocy kołowrotu na pokładziku dziobowym. Czy tak było zawsze i wszędzie, nie wiem.Co do pojedynczego bloku, to tak zwany blok nieruchomy (taki jak w szkucie, czyli zamocowany na stałe) ma przełożenie sił 1:1. Przy bloku ruchomym jest 1:2, jak na rysunku.
-
PS. Może się mylę, ale wydaje mi się, że przy pojedynczym bloku przełożenie sił jest 1:1 (i po to właśnie wymyślono talie.)
Pozdrawiam
Talia, to jest połączenie kilku pojedynczych bloków. Gdyby przełożenie pojedynczego bloku było 1:1, to nawet gdybyś ich zespolił tysiąc, jak tych atletów,wynik dałby 1:1.Upierał się nie będę, ale na tych dwóch fotkach fały idą w dół. Wiem, że to drugie, to mniejsza "podróbka" ale nie dużo mniejsza i może dać do myślenia. No ale wiesz, nie mój cyrk, nie moje małpy. Ty tu decydujesz.
Tak jak pisałem, w poważnym opracowaniu napisane jest, że reja podnoszona była przy pomocy kołowrotu na pokładziku dziobowym. Czy tak było zawsze i wszędzie, nie wiem.Co do pojedynczego bloku, to tak zwany blok nieruchomy (taki jak w szkucie, czyli zamocowany na stałe) ma przełożenie sił 1:1. Przy bloku ruchomym jest 1:2, jak na rysunku.
Witam Brać Modelarską.
Tomek