Żaglowiec "Dar Pomorza" Mały Modelarz 4-5/2002
-
Nie słuchaj Andrzeja, on Cię wypuszcza, a Ty się tłumaczysz../.
. Fajnie Ci to idzie, ale wszystko na głowe bije podstawka. Należy Ci sie złoty medal za podstawkę.Za free, a jaka skuteczna!
No i Cię podsumował co jest najlepszeWcale nie wypuszczam
Taaaaa, na kolegów zawsze można liczyć. Sebastian, widzę, też znalazł przyczynę, dlaczego to się może ładne wydawać
-
Hejka,
Praca poszła lekko do przodu. Przykleiłem listwy boczne do burt. Są trochę szersze niż oryginalne żeby pokryły linie zaznaczające ich miejsce.
Przykleiłem też śrubę napędową i ster. I tutaj parę słów wyjaśnienia. Na fotkach z wydokowanego statku zauważyłem, że ster ma inny kształt niż ten z wycinanki. Zrobiłem małe dochodzenie w ustaleniu, kiedy przeróbka miała miejsce. Nic nie umiałem znaleźć, więc się zwróciłem do "najwyższej instancji" z siedzibą w Gdyni.
Od kustosza statku - muzeum "Dar Pomorza", pani Arlety Gałązki, otrzymałem wyczerpujące informacje w tym temacie
W celu polepszenia słabej sterowności statku, w roku 1960 dospawano blachy powiększające powierzchnię płetwy sterowej. Jest to informacja zaczerpnięta z książki Marka Twardowskiego - Fregata "Dar Pomorza", której niestety nie posiadam. Jako, że mój model ma być zbliżony wyglądem do stanu z roku 1963 wypadało ster przerobić. Zaznaczam, że jest to kształt zbliżony, który wykreśliłem na podstawie zdjęć. Zauważyłem też na fotkach, że w miejsu osadzenia steru zostały dorobione wzmocnienia - również je mniej lub bardziej udanie dorobiłem. Nad nimi są delikatne szpary, ale celowo je zrobiłem. W oryginale również występują. Wzmocnienia te nie wyszły idealnie, ale doklejałem je przy już przyklejonym sterze, i nie było to łatweI jeszcze tak wracając do wspomnianej przez szamana podstawki, to polecam wykonanie takiej przy budowie statków i okrętów. Można nią robić różne wygibasy przydatne np. przy walce ze śrubami i sterami, bez obawy o wywrotkę, czy przesunięcie się kadłuba do przodu lub tyłu.
To tyle na dzisiaj
Narka.
-
Hejka,
Praca poszła lekko do przodu. Przykleiłem listwy boczne do burt. Są trochę szersze niż oryginalne żeby pokryły linie zaznaczające ich miejsce.
Przykleiłem też śrubę napędową i ster. I tutaj parę słów wyjaśnienia. Na fotkach z wydokowanego statku zauważyłem, że ster ma inny kształt niż ten z wycinanki. Zrobiłem małe dochodzenie w ustaleniu, kiedy przeróbka miała miejsce. Nic nie umiałem znaleźć, więc się zwróciłem do "najwyższej instancji" z siedzibą w Gdyni.
Od kustosza statku - muzeum "Dar Pomorza", pani Arlety Gałązki, otrzymałem wyczerpujące informacje w tym temacie
W celu polepszenia słabej sterowności statku, w roku 1960 dospawano blachy powiększające powierzchnię płetwy sterowej. Jest to informacja zaczerpnięta z książki Marka Twardowskiego - Fregata "Dar Pomorza", której niestety nie posiadam. Jako, że mój model ma być zbliżony wyglądem do stanu z roku 1963 wypadało ster przerobić. Zaznaczam, że jest to kształt zbliżony, który wykreśliłem na podstawie zdjęć. Zauważyłem też na fotkach, że w miejsu osadzenia steru zostały dorobione wzmocnienia - również je mniej lub bardziej udanie dorobiłem. Nad nimi są delikatne szpary, ale celowo je zrobiłem. W oryginale również występują. Wzmocnienia te nie wyszły idealnie, ale doklejałem je przy już przyklejonym sterze, i nie było to łatweI jeszcze tak wracając do wspomnianej przez szamana podstawki, to polecam wykonanie takiej przy budowie statków i okrętów. Można nią robić różne wygibasy przydatne np. przy walce ze śrubami i sterami, bez obawy o wywrotkę, czy przesunięcie się kadłuba do przodu lub tyłu.
To tyle na dzisiaj
Narka.
-
Hejka,
Kroczek do przodu. Bulaje w najwyższym rzędzie na rufie posiadają okapy, więc je dorobiłem. Jednak druciane nie do końca mi pasują, więc spróbowałem z cieniutkich paseczków papieru. Warto było. Mimo, że ze względu na ograniczenie wielkości pęsety, są troszkę za bardzo sterczące, prezentują się zdecydowanie lepiej. Patrząc na nie gołym okiem, mimo, że to solidna drobnica, ewidentnie widać, że to daszek.
Wszystkie bulaje oszkliłem Clearfixem, i dorobiłem osłonę osi steru w miejscu wejścia w kadłub. Tym samym praca nad kadłubem praktycznie zakończona. Pozostaje tylko fragment poszycia do przyklejenia na dziobie, ale to już po wklejeniu bukszprytu. Teraz "wchodzę" na pokład.
Na razie
-
Hejka,
Kroczek do przodu. Bulaje w najwyższym rzędzie na rufie posiadają okapy, więc je dorobiłem. Jednak druciane nie do końca mi pasują, więc spróbowałem z cieniutkich paseczków papieru. Warto było. Mimo, że ze względu na ograniczenie wielkości pęsety, są troszkę za bardzo sterczące, prezentują się zdecydowanie lepiej. Patrząc na nie gołym okiem, mimo, że to solidna drobnica, ewidentnie widać, że to daszek.
Wszystkie bulaje oszkliłem Clearfixem, i dorobiłem osłonę osi steru w miejscu wejścia w kadłub. Tym samym praca nad kadłubem praktycznie zakończona. Pozostaje tylko fragment poszycia do przyklejenia na dziobie, ale to już po wklejeniu bukszprytu. Teraz "wchodzę" na pokład.
Na razie
-
Szmata wygrywa
A na stojąco byś nie przykleił? Albo jeszcze lepiej na kleczkach przy krawędzi stołu
Tak jest !!! Szmata dobra na wszystkoNa stojąco nie da rady. Na klęczkach, to wiesz, do Częstochowy
Andrzej, to naprawdę małe elementy, a nie mam zbyt precyzyjnej pęsety. Robiłem półkole z paseczka, moczyłem lekko w kleju, upuszczałem na miejsce, szpilką ustaiałem na miejsce, a potem palcem delikatnie dociskałem. Następnie na pasku folii aluminiowej kładłem kroplę kleju i podsuwałem to pod nieprzyklejone fragmenty, znowu kształtowałem szpilką i znowu dociskałem. I tak do skutku. Nie ma szans na stojaka. Przynajmniej ja nie potrafię. Raczej... bo nawet nie próbowałem
-
Szmata wygrywa
A na stojąco byś nie przykleił? Albo jeszcze lepiej na kleczkach przy krawędzi stołu
Tak jest !!! Szmata dobra na wszystkoNa stojąco nie da rady. Na klęczkach, to wiesz, do Częstochowy
Andrzej, to naprawdę małe elementy, a nie mam zbyt precyzyjnej pęsety. Robiłem półkole z paseczka, moczyłem lekko w kleju, upuszczałem na miejsce, szpilką ustaiałem na miejsce, a potem palcem delikatnie dociskałem. Następnie na pasku folii aluminiowej kładłem kroplę kleju i podsuwałem to pod nieprzyklejone fragmenty, znowu kształtowałem szpilką i znowu dociskałem. I tak do skutku. Nie ma szans na stojaka. Przynajmniej ja nie potrafię. Raczej... bo nawet nie próbowałem
-
Hejka,
Dzisiaj odcinek z serii "Adam Słodowy" pt. Maszty i reje.
Jako, że w Irlandii jest aktualnie przepiękna pogoda, która nie sprzyja siedzeniu w domu, a z drugiej strony nie można kupić zestawu masztów i reji do "Daru Pomorza", postanowiłem podziałać coś w tym temacie. No i wymyśliłem sobie prosty przyrząd do wycinania masztów, reji, luf bez uskoków itp.
Z listwy bodajże 5x20 mm odciąłem cztery kawałki: dwa długie, dokładnie takie same i dwa króciutkie z czego jeden niższy niż szerokość listwy - jakieś 10 mm. Z tego skleiłem jakby ramkę tak, żeby te dwie dłuższe listwy były szerszymi bokami dokładnie równolegle sklejone, zdystansowane na końcach tymi krótkimi kawałkami. Ważne, żeby ten szerszy kawałek był przyklejony równo z tymi dwoma listwami, a ten węższy równo z jednym bokiem listew. Na fotkach dokładnie widać o co chodzi. Następnie dociąłem piąty kawałek, taki, żeby się zmieścił do środka tej ramki i żeby można go było poruszać góra - dół pod różnymi kątami. Dobrze by było, żeby tam luźno nie latał. No i to cały przyrząd.
Używam go w ten sposób, że przy pomocy suwmiarki ustawiam tą ruchomą listwę tak, żeby jej koniec przy tym wyższym kawałku łączącym dwie listwy, był opuszczony o średnicę cieńszego końca masztu. Następnie zaznaczam sobie na ramce długość masztu i w tym miejscu opuszczam powierzchnię ruchomej listwy o średnicę grubszego końca masztu. Następnie całość zaciskam w imadle, i w tak powstałe korytko kładę patyczek z którego chcę zrobić maszt ( trochę dłuższy nisz sam maszt ) i opieram go o ten końcowy łącznik. Następnie delikatnie, systematycznie obracając patyczek ścinam to co wystaje ponad te dwie równoległe listwy. Z czasem dochodzimy do momentu w którym nie ma czego ściąć, a w korytku leży niemal gotowy maszt. Potem do wiertarki, końcowy szlif, docięcie na długość i można zakładać do modelu.
Przetestowałem metodę przy wycinaniu bukszprytu. Długi, wąski, stopniowo zwężający się stożek. Jak na mój gust wyszedł pięknie.
Jako, że przyrząd się sprawdził, docelowo zamierzam zastąpić te dwie długie stałe listwy kątownikami aluminiowymi. Nie będzie wtedy obawy, że je uszkodzę nożem przy ścinaniu patyczka.
Zainteresowanym życzę miłej i efektywnej pracy
-
Hejka,
Dzisiaj odcinek z serii "Adam Słodowy" pt. Maszty i reje.
Jako, że w Irlandii jest aktualnie przepiękna pogoda, która nie sprzyja siedzeniu w domu, a z drugiej strony nie można kupić zestawu masztów i reji do "Daru Pomorza", postanowiłem podziałać coś w tym temacie. No i wymyśliłem sobie prosty przyrząd do wycinania masztów, reji, luf bez uskoków itp.
Z listwy bodajże 5x20 mm odciąłem cztery kawałki: dwa długie, dokładnie takie same i dwa króciutkie z czego jeden niższy niż szerokość listwy - jakieś 10 mm. Z tego skleiłem jakby ramkę tak, żeby te dwie dłuższe listwy były szerszymi bokami dokładnie równolegle sklejone, zdystansowane na końcach tymi krótkimi kawałkami. Ważne, żeby ten szerszy kawałek był przyklejony równo z tymi dwoma listwami, a ten węższy równo z jednym bokiem listew. Na fotkach dokładnie widać o co chodzi. Następnie dociąłem piąty kawałek, taki, żeby się zmieścił do środka tej ramki i żeby można go było poruszać góra - dół pod różnymi kątami. Dobrze by było, żeby tam luźno nie latał. No i to cały przyrząd.
Używam go w ten sposób, że przy pomocy suwmiarki ustawiam tą ruchomą listwę tak, żeby jej koniec przy tym wyższym kawałku łączącym dwie listwy, był opuszczony o średnicę cieńszego końca masztu. Następnie zaznaczam sobie na ramce długość masztu i w tym miejscu opuszczam powierzchnię ruchomej listwy o średnicę grubszego końca masztu. Następnie całość zaciskam w imadle, i w tak powstałe korytko kładę patyczek z którego chcę zrobić maszt ( trochę dłuższy nisz sam maszt ) i opieram go o ten końcowy łącznik. Następnie delikatnie, systematycznie obracając patyczek ścinam to co wystaje ponad te dwie równoległe listwy. Z czasem dochodzimy do momentu w którym nie ma czego ściąć, a w korytku leży niemal gotowy maszt. Potem do wiertarki, końcowy szlif, docięcie na długość i można zakładać do modelu.
Przetestowałem metodę przy wycinaniu bukszprytu. Długi, wąski, stopniowo zwężający się stożek. Jak na mój gust wyszedł pięknie.
Jako, że przyrząd się sprawdził, docelowo zamierzam zastąpić te dwie długie stałe listwy kątownikami aluminiowymi. Nie będzie wtedy obawy, że je uszkodzę nożem przy ścinaniu patyczka.
Zainteresowanym życzę miłej i efektywnej pracy
-
No piękny bukszpryt i pomyslowy przyrząd do masztów.
Ja to robię tak, że do wiertarki, która jest umocowania do stołu, montuję taki przyrząd kołowy z rzepem na papier ścierny i obrabiam kołek patyczkowy. A na końcu jak trzeba to taki obrobiony maszt wsadzam w wiertarkę i dopieszczam.
Ale ja mam patyki o odpowiedniej średnicy
-
No piękny bukszpryt i pomyslowy przyrząd do masztów.
Ja to robię tak, że do wiertarki, która jest umocowania do stołu, montuję taki przyrząd kołowy z rzepem na papier ścierny i obrabiam kołek patyczkowy. A na końcu jak trzeba to taki obrobiony maszt wsadzam w wiertarkę i dopieszczam.
Ale ja mam patyki o odpowiedniej średnicy
Taaaaa, na kolegów zawsze można liczyć. Sebastian, widzę, też znalazł przyczynę, dlaczego to się może ładne wydawać