"De Zeven Provincien" 1665, drugie podejście (1:100, od podstaw)
-
Witam zacne grono Modelarek i Modelarzy,
była taka relacja o nazwie >>> "De Zeven Provincien" 1665 - 1:100 od podstaw <<<, która dość dawno umarła. Proszę admina o godny "pochówek", by nie zaśmiecać forum (przy okazji zwolnię miejsce hostingowe na fotki).
A tu rozpoczynam drugie (i ostatnie) podejście do projektu modelu "De Zeven Provincien" i nie będę rozpisywał się, dlaczego pierwsza wersja ląduje w koszu.
Słów kilka o okręcie "7 Prowincji". Zbudowano go w latach 1664-1665 dla Admiralicji Rotterdamu. Wymiary: 46,13 x 12,17 x 4,67 m, wyporność 1600 ton, uzbrojenie to 80 dział różnego kalibru, załoga 420 osób.
Nazwa "7 Prowincji" była hołdem dla prowincji walczących przez 80 lat (1568 -1648) z Hiszpanią o wyzwolenie spod jej panowania. Zjednoczone prowincje odsunęły od władzy kościół i szlachtę i w latach 1649-1672 świetnie funkcjonowały bez władzy królewskiej. Okres ten zakończył się powrotem do Holandii stadholdera ("namiestnika") Willem'a III, późniejszego króla Anglii William'a III. Okręt zaś walczył w Drugiej (1665-1667) i Trzeciej (1672-1674) Wojnie Angielsko- Holenderskiej uczestnicząc w najważniejszych bitwach: Four-Days Battle (1666), Two-Days Battle (1666),Chatham Raid (1667), Battle of Solebay (1672), Battle of Schooneveld (1673), Battle of the Texel(1673). W 1692 roku w Bitwie pod Barfleur okręt został poważnie uszkodzony i w 1694 zakończył swój żywot.
Długi czas był okrętem flagowym Michiela de Ruyter'a, najsłynniejszego admirała w historii Holandii i jednego z najznamienitszych dowódców morskich w dziejach świata.
Najważniejsze i najpełniejsze próby rekonstrukcji okrętu to prace G.C. Dik'a, O. Bloom'a oraz A. Hoving'a. Z tych ostatnich planów mam przyjemność korzystać, zostały stworzone dla Bataviawerf przy współpracy z Herbertem Tomesenem, rysował nieżyjący już niestety Cor Emke.Więc teraz do brzegu!
Skielet z tektury milimetrowej do wysokości pokładu o wdzięcznej nazwie verdek. Kolejne wyższe pokłady (halfdek i bakdek) będą dobudowane później i wsparte na belkach i słupkach.
Poniżej jest jeszcze pokład overloop z najcięższą artylerią i najniższy koebrug, który jest niewidoczny. Pomalowałem więc wnętrza, które będzie widać przez otwarte klapy ambrazur i wkleiłem tam uproszczone lawety. Działa będa wysunięte tylko na bakburcie, sterburta będzie "zamknięta".
Doklejone zostało pierwsze poszycie poprzeczne, a ponieważ zależało mi na odwzorowaniu grubości planek (w skali ok 1,0 mm), których krawędzie będą widoczne np. w otwartych ambrazurach i dlatego położyłem dwie warstwy poszycia podłużnego. Pierwsza z tektury o grubości 0,5 mm, do której wpasowałem ramy ambrazur i na to druga warstwa z tektury 0,7 mm.Dopiero na tak przygotowane "pod-pod-poszycie" przykleiłem planki w kolorze. Idealnie nie jest, są miejsca gdzie po prostu zawiodły mnie moje umiejętności i przy niekorzystnym świetle widać drobne uskoki pomiędzy sąsiadującymi deskami. Efekt byłby dużo lepszy, gdybym tak przygotowany kadłub potraktował szpachlą, ale...
Żeby w kolejnych etapach nie niszczyć modelu ciągłym obracaniem/przesuwaniem/ściskaniem w miarę możliwości będę "wędrował" stopniowo w górę i dlatego zacząłem od steru i pawęży.
Najniższe dwie lub trzy planki były dodatkowym wsparciem dla stewy rufowej i zwykle "wystawały" na połowę swojej grubości. Nazywały się "zandstroken". To pogrubienie było kontynuowane również na płetwie steru. Sama płetwa miała oczywiście skosy przy krawędzi z zawiasami, a ponieważ jest dość duża, to pozwoliłem sobie na ich odtworzenie. Przykładem na to, że do różnych planów i rekonstrukcji należy podchodzić z bardzo dużym dystansem i że rzadko kiedy wiemy coś "na pewno", niech będzie liczba zawiasów płetwy sterowej: Bloom proponuje 11 szt., Dik - 7 szt. a Hoving - 6 szt.
Pierwsza listwa ozdobna na rufie została wycięta laserem (nie będę tego ukrywał:-) i pomalowana "złotą ochrą", bo oczywiście czystego złota nie używano do zdobienia okrętów. W międzyczasie zmieniłem kolor, który był zbyt niebieski jak na tamte czasy. Wciąż odnoszę wrażenie, że jest "za niebiesko", ale już za późno na kolejne rwanie gotowego elementu. Z kolorem niebieskim w tamtych czasach nie było łatwo i w zasadzie go nie używano do dekoracji statku ze względu na cenę. Można było zastosować ultramarynę, która kosztowała prawie tyle co złoto, lub tańsze jak azuryt czy indygo, które bardzo szybko płowiały na słońcu i w słonej wodzie. Dopiero po wynalezieniu błękitu pruskiego (tak się to chyba nazywało) na początku XVIII wieku niebieski stał się popularnym kolorem na okrętach.To na razie tyle
Pozdrawiam
Tomek
-
Witam Koleżanki i Kolegów po długiej przerwie.
Postępy są mało widoczne, głównie dlatego, że przygotowanie "Leudo" do wydania zajęło mi (jak zwykle) 4 razy więcej czasu niż się spodziewałem. Ale coś tam udało się zbudować, więc i jakieś zdjęcia z postępów na flagowym okręcie de Ruyter'a są.
Bardzo powoli podniosły się burty, bardziej prawa, gdzie furty działowe będą zamknięte.Klejone to wszystko było w następującej kolejności (zdjęcie poniżej):
1 - pierwszy pas poszycia który wystaje nad pokład
2 - doklejone wsporniki
3 - listwy "dystansujące" na pokładzie
4 - doklejone wewnętrzne poszycie nadburcia (na śródokręciu)
5 - kolejne zewnętrzne warstwy poszycia
W tak przygotowane burty stopniowo wklejane były ramy ambrazur. I to się sprawdziło, ponieważ jeśli nawet pojawiły się niewielkie przesunięcia względem siebie otworów wewnętrznych i zewnętrznych to wklejanie oddzielnych poszczególnych fragmentów ramy ukrywało i niwelowało drobne błędy.Powstała przednia ścianka, ale teraz pełni jedynie rolę konstrukcyjną a na jej ozdabianie i urok trzeba jeszcze poczekać:
Już nie pamiętam nawet dlaczego, ale niektóre fragmenty poszycia przyklejałem 3, a nawet 4 razy:
albo wydrukowałem nie tę wersję i po przyklejeniu coś nie pasowało, a to chciałem coś zmienić, a po przyklejeniu dochodziłem do wniosku, że poprzednia wersja była lepsza itp itd. Nadwyrężony materiał widać np. przy ostatniej furcie na rufie.Wstawiłem gretingi, które były "na gładko" z pokładem: wzdłuż gretingów szły grubsze i szersze deski pokładu nazywane "schaarstok". Wielkość gretingów nie była w żaden sposób "znormalizowana" - za radą Aba Hovinga, zrobiłem je trochę większe niż w planach O.Blom'a, by sprawniej odprowadzały dym prochowy w czasie walki
Część artylerii umieszczonej na trzecim pokładzie (licząc od dołu: koebrug, overloop, verdek) będzie mało widoczna, więc potraktowałem ją jako egzemplarze próbne. Artyleria na śródokręciu będzie jednak drukowana i wycinana ręcznie - zajmie to więcej czasu, ale liczę na lepszy efekt. Pocieszające jest to, że można będzie użyć bloczków 2 mm - zawsze to bez mikroskopu człowiek będzie widział co robi:
Kiedy znów pojawią się nowe elementy, żeby się pochwalić, nie wiem.
Pozdrawiam
Tomek
-
Witam Koleżanki i Kolegów po długiej przerwie.
Postępy są mało widoczne, głównie dlatego, że przygotowanie "Leudo" do wydania zajęło mi (jak zwykle) 4 razy więcej czasu niż się spodziewałem. Ale coś tam udało się zbudować, więc i jakieś zdjęcia z postępów na flagowym okręcie de Ruyter'a są.
Bardzo powoli podniosły się burty, bardziej prawa, gdzie furty działowe będą zamknięte.Klejone to wszystko było w następującej kolejności (zdjęcie poniżej):
1 - pierwszy pas poszycia który wystaje nad pokład
2 - doklejone wsporniki
3 - listwy "dystansujące" na pokładzie
4 - doklejone wewnętrzne poszycie nadburcia (na śródokręciu)
5 - kolejne zewnętrzne warstwy poszycia
W tak przygotowane burty stopniowo wklejane były ramy ambrazur. I to się sprawdziło, ponieważ jeśli nawet pojawiły się niewielkie przesunięcia względem siebie otworów wewnętrznych i zewnętrznych to wklejanie oddzielnych poszczególnych fragmentów ramy ukrywało i niwelowało drobne błędy.Powstała przednia ścianka, ale teraz pełni jedynie rolę konstrukcyjną a na jej ozdabianie i urok trzeba jeszcze poczekać:
Już nie pamiętam nawet dlaczego, ale niektóre fragmenty poszycia przyklejałem 3, a nawet 4 razy:
albo wydrukowałem nie tę wersję i po przyklejeniu coś nie pasowało, a to chciałem coś zmienić, a po przyklejeniu dochodziłem do wniosku, że poprzednia wersja była lepsza itp itd. Nadwyrężony materiał widać np. przy ostatniej furcie na rufie.Wstawiłem gretingi, które były "na gładko" z pokładem: wzdłuż gretingów szły grubsze i szersze deski pokładu nazywane "schaarstok". Wielkość gretingów nie była w żaden sposób "znormalizowana" - za radą Aba Hovinga, zrobiłem je trochę większe niż w planach O.Blom'a, by sprawniej odprowadzały dym prochowy w czasie walki
Część artylerii umieszczonej na trzecim pokładzie (licząc od dołu: koebrug, overloop, verdek) będzie mało widoczna, więc potraktowałem ją jako egzemplarze próbne. Artyleria na śródokręciu będzie jednak drukowana i wycinana ręcznie - zajmie to więcej czasu, ale liczę na lepszy efekt. Pocieszające jest to, że można będzie użyć bloczków 2 mm - zawsze to bez mikroskopu człowiek będzie widział co robi:
Kiedy znów pojawią się nowe elementy, żeby się pochwalić, nie wiem.
Pozdrawiam
Tomek
-
Prace szkutnicze postępują szybko, jak widzę. Model już się prezentuje okazale. Napisz proszę, jakiego rodzaju tektury używasz do wręg? Gdzie ją można nabyć? Wygląda bardzo porządnie i przypomina mi okładkową tekturę stosowaną do teczek biurowych, czy do akt. Nie spotkałem dotąd tektury białej na zewnątrz a brązowej w środku grubszej niż 0,6-0,7 mm.
-
Prace szkutnicze postępują szybko, jak widzę. Model już się prezentuje okazale. Napisz proszę, jakiego rodzaju tektury używasz do wręg? Gdzie ją można nabyć? Wygląda bardzo porządnie i przypomina mi okładkową tekturę stosowaną do teczek biurowych, czy do akt. Nie spotkałem dotąd tektury białej na zewnątrz a brązowej w środku grubszej niż 0,6-0,7 mm.
-
Napisz proszę, jakiego rodzaju tektury używasz do wręg? Gdzie ją można nabyć? Wygląda bardzo porządnie i przypomina mi okładkową tekturę stosowaną do teczek biurowych, czy do akt. Nie spotkałem dotąd tektury białej na zewnątrz a brązowej w środku grubszej niż 0,6-0,7 mm.
Wręgi jako takie wycięte są laserem w tak zwanej beermacie, niektórzy mówią "tektura piwna", ale nie wiem czy to to samo. Beermata najcieńsza ma 1 mm, jest leciutka i dość łamliwa. Zresztą większość z was ją świetnie zna bo używana jest pod części laserowe całymi tonami. I raczej źle się ją obrabia ręcznie.
Pytasz pewnie o tekturę, która została użyta na dwie warstwy "podposzycia". Pierwsza warstwa to 0,5 mm bielona dwustronnie, albo Arktica albo Alaska (nie pamiętam) - kupić ją tak po prostu nie jest łatwo, ale jest np. pod Lublinem hurtownia, gdzie można kupić pojedynczy arkusz 700 x 1000 mm.
Druga warstwa "podposzycia" to tektura dwustronnie szara (ale są też jednostronnie bielone) o grubości 0,7 - 0,8 mm, która używana jest do produkcji opakowań (np. pudełek). Jest dość solidna, chociaż trafiają się w niej różne "śmieci" (żwir, deski, kamienie gwoździe:-)))) Również można znaleźć w necie hurtownie, które sprzedają w detalu (tzn np. min 5 arkuszy 1 m x 0,7 m:-) Są to na tyle tanie rzeczy, że drugie tyle płacisz za wysyłkę.
Jeśli zaś chodzi o solidna tekturę grubszą niż 0,7 mm to chyba tektura introligatorska SZARA jest OK, można nabyć nawet tektury o grubości 3 mm.
Pierwsze z brzegu:
beermata:
https://paperconcept.pl/pl/1279-100-mm
introligatorska szara:
https://paperconcept.pl/pl/1148-eskaboard
tektury "pudełkowe":
https://pakujsolidnie.pl/pl/p/Tektura-lita-makulaturowa-szara-710-gm2-100x70-a5kg/396
Pozdrawiam
Tomek
-
Napisz proszę, jakiego rodzaju tektury używasz do wręg? Gdzie ją można nabyć? Wygląda bardzo porządnie i przypomina mi okładkową tekturę stosowaną do teczek biurowych, czy do akt. Nie spotkałem dotąd tektury białej na zewnątrz a brązowej w środku grubszej niż 0,6-0,7 mm.
Wręgi jako takie wycięte są laserem w tak zwanej beermacie, niektórzy mówią "tektura piwna", ale nie wiem czy to to samo. Beermata najcieńsza ma 1 mm, jest leciutka i dość łamliwa. Zresztą większość z was ją świetnie zna bo używana jest pod części laserowe całymi tonami. I raczej źle się ją obrabia ręcznie.
Pytasz pewnie o tekturę, która została użyta na dwie warstwy "podposzycia". Pierwsza warstwa to 0,5 mm bielona dwustronnie, albo Arktica albo Alaska (nie pamiętam) - kupić ją tak po prostu nie jest łatwo, ale jest np. pod Lublinem hurtownia, gdzie można kupić pojedynczy arkusz 700 x 1000 mm.
Druga warstwa "podposzycia" to tektura dwustronnie szara (ale są też jednostronnie bielone) o grubości 0,7 - 0,8 mm, która używana jest do produkcji opakowań (np. pudełek). Jest dość solidna, chociaż trafiają się w niej różne "śmieci" (żwir, deski, kamienie gwoździe:-)))) Również można znaleźć w necie hurtownie, które sprzedają w detalu (tzn np. min 5 arkuszy 1 m x 0,7 m:-) Są to na tyle tanie rzeczy, że drugie tyle płacisz za wysyłkę.
Jeśli zaś chodzi o solidna tekturę grubszą niż 0,7 mm to chyba tektura introligatorska SZARA jest OK, można nabyć nawet tektury o grubości 3 mm.
Pierwsze z brzegu:
beermata:
https://paperconcept.pl/pl/1279-100-mm
introligatorska szara:
https://paperconcept.pl/pl/1148-eskaboard
tektury "pudełkowe":
https://pakujsolidnie.pl/pl/p/Tektura-lita-makulaturowa-szara-710-gm2-100x70-a5kg/396
Pozdrawiam
Tomek
-
Witam.
Dużo pracy i nie widać efektów.
Popracowałem nad uzbrojeniem, które będzie troche widoczne. Część lawet jest malowana, część sklejona w standardzie z części drukowanych. Lufy zrobiłem staromodnym sposobem ze zwiniętego papieru i drucianych obręczy. Do olinowania użyłem malutkich bloczków laserowych i nawet to wszystko wygląda w miarę proporcjonalnie.
Poobklejałem burty poszyciem do wysokości, od której będzie już poszycie "na zakładkę", doszły listwy wzmacniające i kolejny pokład (halfdek). Bez zbędnego rozpisywania się kilka zdjęć.Pozdrawiam
Tomek
-
Witam.
Dużo pracy i nie widać efektów.
Popracowałem nad uzbrojeniem, które będzie troche widoczne. Część lawet jest malowana, część sklejona w standardzie z części drukowanych. Lufy zrobiłem staromodnym sposobem ze zwiniętego papieru i drucianych obręczy. Do olinowania użyłem malutkich bloczków laserowych i nawet to wszystko wygląda w miarę proporcjonalnie.
Poobklejałem burty poszyciem do wysokości, od której będzie już poszycie "na zakładkę", doszły listwy wzmacniające i kolejny pokład (halfdek). Bez zbędnego rozpisywania się kilka zdjęć.Pozdrawiam
Tomek
-
Witam Wszystkich,
nie, nie, okręt "7 Prowincji" nie zatonął:-) Po prostu w międzyczasie zaprojektowałem i skleiłem "Armed Virginia Sloop", więc sami rozumiecie...
Przystąpiłem więc do chyba najtrudniejszego etapu, czyli galerii rufowej. Najtrudniejszego, bo tak pokręconych i powyginanych "domków" nie kleiłem.
Rozpocząłem od prostego szkieletu bocznych galerii i całość przygotowałem poza modelem. Wydaje mi się to dużo łatwiejsze, niż praca bezpośrednio na kadłubie. Ten etap nie był jeszcze bardzo pracochłonny (choć sukcesem zakończyło się dopiero czwarte podejście). Tak obklejony szkielet dostał ozdobne listwy i daszek sklejony z pojedynczych pasków "na zakładkę". Wszystkie szpary i nieretuszowane krawędzie będą zakryte rzeźbami, więc o tyle jest łatwiej, że drobne niedociągnięcia można zaakceptować. Przygotowana galeria została wpasowana na burtę z założeniem, że tylna powierzchnia schodzi się na gładko z główną powierzchnią całego lustra rufy.
Na tym zamocowałem kopułę (tę kleiłem i projektowałem tylko dwa razy:-) i przykryłem dachem z paseczków.I przyszedł czas na zamknięcie całości z tyłu. Pas z oknami to tektura 0,5 mm, by nadać obramowaniom okien trochę więcej trójwymiarowości, ukryć i "wygładzić" łączenie bocznych galerii oraz ułatwić przyklejanie kolejnych nieprzyzwoicie powyginanych elementów. Poniżej okien jest szeroki parapet ("slingerlijst"), powyginany i "poskosowany" w tak złożony sposób, że to co udało mi się zaprojektować w Rhino nie ma nic wspólnego z tym, co udało mi się przykleić. Ale jest i nie odpada:-) Pod parapetem (wewnątrz) są wąskie wręgi w kształcie łuku, na których wspiera się finalna warstwa z rysunkami. A na nią oczywiście ozdobne listwy:-))) A na to wszystko, co już zrobione zostanie naklejonych około 70 rzeźb (słownie: siedemdziesiąt).
Niestety, od dwóch tygodni szukam odpowiedzi na pytanie : "Dlaczego dolne powierzchnie bocznych galerii zrobiłem brązowe zamiast zielonkawe?" Odpowiedzi nie znalazłem, ale również nie znajduję w sobie wystarczającego zapału, by całość robić raz jeszcze tylko dlatego, że kolor na tych elementach jest niepoprawny. Powinny być "greenish", ale nie są i takie już zostaną.Do następnego
Pozdrawiam
Tomek
-
Witam Wszystkich,
nie, nie, okręt "7 Prowincji" nie zatonął:-) Po prostu w międzyczasie zaprojektowałem i skleiłem "Armed Virginia Sloop", więc sami rozumiecie...
Przystąpiłem więc do chyba najtrudniejszego etapu, czyli galerii rufowej. Najtrudniejszego, bo tak pokręconych i powyginanych "domków" nie kleiłem.
Rozpocząłem od prostego szkieletu bocznych galerii i całość przygotowałem poza modelem. Wydaje mi się to dużo łatwiejsze, niż praca bezpośrednio na kadłubie. Ten etap nie był jeszcze bardzo pracochłonny (choć sukcesem zakończyło się dopiero czwarte podejście). Tak obklejony szkielet dostał ozdobne listwy i daszek sklejony z pojedynczych pasków "na zakładkę". Wszystkie szpary i nieretuszowane krawędzie będą zakryte rzeźbami, więc o tyle jest łatwiej, że drobne niedociągnięcia można zaakceptować. Przygotowana galeria została wpasowana na burtę z założeniem, że tylna powierzchnia schodzi się na gładko z główną powierzchnią całego lustra rufy.
Na tym zamocowałem kopułę (tę kleiłem i projektowałem tylko dwa razy:-) i przykryłem dachem z paseczków.I przyszedł czas na zamknięcie całości z tyłu. Pas z oknami to tektura 0,5 mm, by nadać obramowaniom okien trochę więcej trójwymiarowości, ukryć i "wygładzić" łączenie bocznych galerii oraz ułatwić przyklejanie kolejnych nieprzyzwoicie powyginanych elementów. Poniżej okien jest szeroki parapet ("slingerlijst"), powyginany i "poskosowany" w tak złożony sposób, że to co udało mi się zaprojektować w Rhino nie ma nic wspólnego z tym, co udało mi się przykleić. Ale jest i nie odpada:-) Pod parapetem (wewnątrz) są wąskie wręgi w kształcie łuku, na których wspiera się finalna warstwa z rysunkami. A na nią oczywiście ozdobne listwy:-))) A na to wszystko, co już zrobione zostanie naklejonych około 70 rzeźb (słownie: siedemdziesiąt).
Niestety, od dwóch tygodni szukam odpowiedzi na pytanie : "Dlaczego dolne powierzchnie bocznych galerii zrobiłem brązowe zamiast zielonkawe?" Odpowiedzi nie znalazłem, ale również nie znajduję w sobie wystarczającego zapału, by całość robić raz jeszcze tylko dlatego, że kolor na tych elementach jest niepoprawny. Powinny być "greenish", ale nie są i takie już zostaną.Do następnego
Pozdrawiam
Tomek
-
Sporo detali. Jestem ciekaw jak rzeźby zaprojektujesz. Może wycinanie laserowe?
Część na pewno wytnę laserem, ale to ze względu na oszczędność czasu:-)) Co do grawerowania w kartonie(?) mhm... coś będę próbował, bo to interesujące zajęcie, ale czy sie uda, to nie wiem. Rozważam też oczywiście zestaw rzeźb żywicznych, ale to już grubsze pieniądze.
-
Sporo detali. Jestem ciekaw jak rzeźby zaprojektujesz. Może wycinanie laserowe?
Część na pewno wytnę laserem, ale to ze względu na oszczędność czasu:-)) Co do grawerowania w kartonie(?) mhm... coś będę próbował, bo to interesujące zajęcie, ale czy sie uda, to nie wiem. Rozważam też oczywiście zestaw rzeźb żywicznych, ale to już grubsze pieniądze.
Witam zacne grono Modelarek i Modelarzy,
była taka relacja o nazwie >>> "De Zeven Provincien" 1665 - 1:100 od podstaw <<<, która dość dawno umarła. Proszę admina o godny "pochówek", by nie zaśmiecać forum (przy okazji zwolnię miejsce hostingowe na fotki).
A tu rozpoczynam drugie (i ostatnie) podejście do projektu modelu "De Zeven Provincien" i nie będę rozpisywał się, dlaczego pierwsza wersja ląduje w koszu.
Słów kilka o okręcie "7 Prowincji". Zbudowano go w latach 1664-1665 dla Admiralicji Rotterdamu. Wymiary: 46,13 x 12,17 x 4,67 m, wyporność 1600 ton, uzbrojenie to 80 dział różnego kalibru, załoga 420 osób.
Nazwa "7 Prowincji" była hołdem dla prowincji walczących przez 80 lat (1568 -1648) z Hiszpanią o wyzwolenie spod jej panowania. Zjednoczone prowincje odsunęły od władzy kościół i szlachtę i w latach 1649-1672 świetnie funkcjonowały bez władzy królewskiej. Okres ten zakończył się powrotem do Holandii stadholdera ("namiestnika") Willem'a III, późniejszego króla Anglii William'a III. Okręt zaś walczył w Drugiej (1665-1667) i Trzeciej (1672-1674) Wojnie Angielsko- Holenderskiej uczestnicząc w najważniejszych bitwach: Four-Days Battle (1666), Two-Days Battle (1666),Chatham Raid (1667), Battle of Solebay (1672), Battle of Schooneveld (1673), Battle of the Texel(1673). W 1692 roku w Bitwie pod Barfleur okręt został poważnie uszkodzony i w 1694 zakończył swój żywot.
Długi czas był okrętem flagowym Michiela de Ruyter'a, najsłynniejszego admirała w historii Holandii i jednego z najznamienitszych dowódców morskich w dziejach świata.
Najważniejsze i najpełniejsze próby rekonstrukcji okrętu to prace G.C. Dik'a, O. Bloom'a oraz A. Hoving'a. Z tych ostatnich planów mam przyjemność korzystać, zostały stworzone dla Bataviawerf przy współpracy z Herbertem Tomesenem, rysował nieżyjący już niestety Cor Emke.
Więc teraz do brzegu!
Skielet z tektury milimetrowej do wysokości pokładu o wdzięcznej nazwie verdek. Kolejne wyższe pokłady (halfdek i bakdek) będą dobudowane później i wsparte na belkach i słupkach.
Poniżej jest jeszcze pokład overloop z najcięższą artylerią i najniższy koebrug, który jest niewidoczny. Pomalowałem więc wnętrza, które będzie widać przez otwarte klapy ambrazur i wkleiłem tam uproszczone lawety. Działa będa wysunięte tylko na bakburcie, sterburta będzie "zamknięta".
Doklejone zostało pierwsze poszycie poprzeczne, a ponieważ zależało mi na odwzorowaniu grubości planek (w skali ok 1,0 mm), których krawędzie będą widoczne np. w otwartych ambrazurach i dlatego położyłem dwie warstwy poszycia podłużnego. Pierwsza z tektury o grubości 0,5 mm, do której wpasowałem ramy ambrazur i na to druga warstwa z tektury 0,7 mm.
Dopiero na tak przygotowane "pod-pod-poszycie" przykleiłem planki w kolorze. Idealnie nie jest, są miejsca gdzie po prostu zawiodły mnie moje umiejętności i przy niekorzystnym świetle widać drobne uskoki pomiędzy sąsiadującymi deskami. Efekt byłby dużo lepszy, gdybym tak przygotowany kadłub potraktował szpachlą, ale...
Żeby w kolejnych etapach nie niszczyć modelu ciągłym obracaniem/przesuwaniem/ściskaniem w miarę możliwości będę "wędrował" stopniowo w górę i dlatego zacząłem od steru i pawęży.
Najniższe dwie lub trzy planki były dodatkowym wsparciem dla stewy rufowej i zwykle "wystawały" na połowę swojej grubości. Nazywały się "zandstroken". To pogrubienie było kontynuowane również na płetwie steru. Sama płetwa miała oczywiście skosy przy krawędzi z zawiasami, a ponieważ jest dość duża, to pozwoliłem sobie na ich odtworzenie. Przykładem na to, że do różnych planów i rekonstrukcji należy podchodzić z bardzo dużym dystansem i że rzadko kiedy wiemy coś "na pewno", niech będzie liczba zawiasów płetwy sterowej: Bloom proponuje 11 szt., Dik - 7 szt. a Hoving - 6 szt.
Pierwsza listwa ozdobna na rufie została wycięta laserem (nie będę tego ukrywał:-) i pomalowana "złotą ochrą", bo oczywiście czystego złota nie używano do zdobienia okrętów. W międzyczasie zmieniłem kolor, który był zbyt niebieski jak na tamte czasy. Wciąż odnoszę wrażenie, że jest "za niebiesko", ale już za późno na kolejne rwanie gotowego elementu. Z kolorem niebieskim w tamtych czasach nie było łatwo i w zasadzie go nie używano do dekoracji statku ze względu na cenę. Można było zastosować ultramarynę, która kosztowała prawie tyle co złoto, lub tańsze jak azuryt czy indygo, które bardzo szybko płowiały na słońcu i w słonej wodzie. Dopiero po wynalezieniu błękitu pruskiego (tak się to chyba nazywało) na początku XVIII wieku niebieski stał się popularnym kolorem na okrętach.
To na razie tyle
Pozdrawiam
Tomek