Fokker E.V (D.VIII) MM 7/98
-
małe postępy ale zawsze jakieś :)
Fokker stoi na kołach, karabiny zamontowane teraz walcze z magazynkami nie znalazłem zdjęć dokładnie pokazujacych jak to wyglada w pełni zmontowane na pewno w wielu opracowaniach jest błąd bo sa magazynki symetryczne lewy i prawy zasilany od zewnątrz. Na zdjęciach znalazłem że oba karabiny były zasilane od prawej strony nie znalazłem natomiast czy tażma z łuskami wracała do zasobnika czy po prostu siało łuskami w pilota :) w moim docelowo bedzie łapacz :)
W kabinie dodałem też coś co wygląda jak ręczna pompa i skurzane wykończenie na wierzchu, jeszcze tylko busola/kompas pasy i zamknę temat wnętrza :)
w załączeniu kilka fotek :)
Krystian nie oglądałeś fotek ode mnie i linku ?
Za główna deska rozdzielczą jest bryła amunicyjna. Wygląda na to że wyciągało się ją dołem ( co by miało sens ) celem załadunku amunicji, a łuski lub taśma albo do niej wracały albo wypadały dołem i siały się po okolicy, ale tego nie wiem.
Reszta co piszesz się zgadza i też tak to rozumiem i widzę
Skóra rzeczywiście total real... ciekawe, to Twoja robota czy taka grafika w wycinance była ?
-
Znalazłem Jakąś niewyrażną fotke na której jest łapacz zwykły kawał kwadratowej rury i nią łuski wracały do zasobnika (magazynku) i tak też zrobie :)
Skóra to wycinankowa cześć kształtowana na drucie miedzianym na BCG i na to poszła farba lekko rozwodniona, miał być jaśniejszy kolor ale w sumie spodobał mi się taki jak wyszedł :) po wklejeniu lekko pokulkowane krawędzie wewnetrzne zeby weszły podspód i jest chyba OK :)
-
Znalazłem Jakąś niewyrażną fotke na której jest łapacz zwykły kawał kwadratowej rury i nią łuski wracały do zasobnika (magazynku) i tak też zrobie :)
Skóra to wycinankowa cześć kształtowana na drucie miedzianym na BCG i na to poszła farba lekko rozwodniona, miał być jaśniejszy kolor ale w sumie spodobał mi się taki jak wyszedł :) po wklejeniu lekko pokulkowane krawędzie wewnetrzne zeby weszły podspód i jest chyba OK :)
-
No to kolejny kamień milowy osiągnięty uroczyście ogłaszam że kadłub Fokkera uważam za zakończony :D
Zamontowany silnik, do tego podrasowałem lekko śmigło i teraz wygląda znośnie bo wycinankowe nie wygladało w ogóle :D
Całośc przybrudzona lekko chociaz na pokrywie silnika wyszło nieco za mocno ale w sumie na razie nie ruszam pewnie część zejdzie :)
Załączam fotki stanu na dziś mam nadzieje że będzie sie maszyna podobała
Teraz jeszcze płat i kombinacje z wspornikami płata a potem wracam do prac nad Virginią :D
-
No to kolejny kamień milowy osiągnięty uroczyście ogłaszam że kadłub Fokkera uważam za zakończony :D
Zamontowany silnik, do tego podrasowałem lekko śmigło i teraz wygląda znośnie bo wycinankowe nie wygladało w ogóle :D
Całośc przybrudzona lekko chociaz na pokrywie silnika wyszło nieco za mocno ale w sumie na razie nie ruszam pewnie część zejdzie :)
Załączam fotki stanu na dziś mam nadzieje że będzie sie maszyna podobała
Teraz jeszcze płat i kombinacje z wspornikami płata a potem wracam do prac nad Virginią :D
-
Po co szukać, przecież te karabiny były sprzężone, wystarczy jak jednym poceluje.
A to w ogóle ciekawy temat bo co każdym osobno celowali? to byłoby nielogiczne zresztą raz celować lewym raz prawym okiempewnie piloci wybierali którym im wygodniej :) a może w ogóle nie uzywali celowników a są one tylko dlatego że standardowo karabin jest w niego wyposarzony :) Jak dla mnie najlogiczniejsze byłoby wstawienie jednego celownika na srodku i pod niego ustawienie karabinów.
Zakładam że siekali z dwóch na raz ale moge sie mylić moze raz jednym raz drugim, na pewno były zsynchronizowane z silnikiem ale czy sprzężone ze sobą to nie jestem pewien :)
-
Po co szukać, przecież te karabiny były sprzężone, wystarczy jak jednym poceluje.
A to w ogóle ciekawy temat bo co każdym osobno celowali? to byłoby nielogiczne zresztą raz celować lewym raz prawym okiempewnie piloci wybierali którym im wygodniej :) a może w ogóle nie uzywali celowników a są one tylko dlatego że standardowo karabin jest w niego wyposarzony :) Jak dla mnie najlogiczniejsze byłoby wstawienie jednego celownika na srodku i pod niego ustawienie karabinów.
Zakładam że siekali z dwóch na raz ale moge sie mylić moze raz jednym raz drugim, na pewno były zsynchronizowane z silnikiem ale czy sprzężone ze sobą to nie jestem pewien :)
-
Znalazłem Jakąś niewyrażną fotke na której jest łapacz zwykły kawał kwadratowej rury i nią łuski wracały do zasobnika (magazynku) i tak też zrobie :)
W Fokkerze E.V były dwa zasobniki. Jeden na taśmy z amunicją (ten widoczny od strony kabiny pilota), i drugi, schowany za nim, na puste taśmy z łuskami.
W kwestii celowania. Na niektórych samolotach pierwszowojennych możemy zobaczyć klasyczne celowniki lunetowe np. na Fokkerach D VII albo na Nieuportach (gdzie karabin montowany był nad płatem).
Do celowania używano również amunicji smugowej, można trafić na opisy ładowania w taśmę lub magazynek co drugiego naboju smugowego. Podejrzewam, że przy tak blisko ustawionych karabinach jak na ówczesnych samolotach (i bardzo małych dystansach na które strzelano) nie miało znaczenia, z którego celownika (i czy w ogóle) pilot korzystał. Należy pamiętać, że do tego wszystkiego (rozrzut karabinów, strzelanie z poruszającego się samolotu do innego poruszającego się celu) dochodziły jeszcze wibracje od silnika, które dodatkowo utrudniały prowadzenie ognia. Podejrzewam, że w takich warunkach celowano po prostu patrząc wzdłuż lufy (nie pomnę gdzie, ale też kiedyś o tym czytałem).
Nie znalazłem nigdzie informacji, czy były wtedy montowane jakieś selektory uzbrojenia pozwalające strzelać osobno z prawego i lewego karabinu. Nie sądzę, żeby coś takiego montowano, w końcu instalowano 2 lub więcej karabiny w celu wzmocnienia siły ognia.
-
Znalazłem Jakąś niewyrażną fotke na której jest łapacz zwykły kawał kwadratowej rury i nią łuski wracały do zasobnika (magazynku) i tak też zrobie :)
W Fokkerze E.V były dwa zasobniki. Jeden na taśmy z amunicją (ten widoczny od strony kabiny pilota), i drugi, schowany za nim, na puste taśmy z łuskami.
W kwestii celowania. Na niektórych samolotach pierwszowojennych możemy zobaczyć klasyczne celowniki lunetowe np. na Fokkerach D VII albo na Nieuportach (gdzie karabin montowany był nad płatem).
Do celowania używano również amunicji smugowej, można trafić na opisy ładowania w taśmę lub magazynek co drugiego naboju smugowego. Podejrzewam, że przy tak blisko ustawionych karabinach jak na ówczesnych samolotach (i bardzo małych dystansach na które strzelano) nie miało znaczenia, z którego celownika (i czy w ogóle) pilot korzystał. Należy pamiętać, że do tego wszystkiego (rozrzut karabinów, strzelanie z poruszającego się samolotu do innego poruszającego się celu) dochodziły jeszcze wibracje od silnika, które dodatkowo utrudniały prowadzenie ognia. Podejrzewam, że w takich warunkach celowano po prostu patrząc wzdłuż lufy (nie pomnę gdzie, ale też kiedyś o tym czytałem).
Nie znalazłem nigdzie informacji, czy były wtedy montowane jakieś selektory uzbrojenia pozwalające strzelać osobno z prawego i lewego karabinu. Nie sądzę, żeby coś takiego montowano, w końcu instalowano 2 lub więcej karabiny w celu wzmocnienia siły ognia.
-
Super ta fotka takiej nie znalazłem :)
Wyglada na to ze faktycznie jest jedna linka uruchamiajaca spust obu karabinów na raz :)
Ale na fotce też widać że nie ma celownika w ogóle i w sumie zacząłem przeglądać inne fotki i na tamtych też nie ma :) Więc zeby być zgodnym historycznie urwe drugi
Ale żeby bilans się zgadzał to dodam "łopatki" na wlewach paliwa :)
A tak przy okazji rozjaśnia się temat rurek po bokach kadłuba mylnie ocenianych przez wielu jako rury wydechowe :) To były silniki wirujace coś na kształt dzwonków elektrycznych w modelach depromowych :) i nie było tam rur wydechowych spaliny wylatywały dołem pod kadłub :)
Nie jestem pewien ale mi to wyglada na rury doprowadzajace powietrze do gaźnika - taka moja teoria :)
-
Super ta fotka takiej nie znalazłem :)
Wyglada na to ze faktycznie jest jedna linka uruchamiajaca spust obu karabinów na raz :)
Ale na fotce też widać że nie ma celownika w ogóle i w sumie zacząłem przeglądać inne fotki i na tamtych też nie ma :) Więc zeby być zgodnym historycznie urwe drugi
Ale żeby bilans się zgadzał to dodam "łopatki" na wlewach paliwa :)
A tak przy okazji rozjaśnia się temat rurek po bokach kadłuba mylnie ocenianych przez wielu jako rury wydechowe :) To były silniki wirujace coś na kształt dzwonków elektrycznych w modelach depromowych :) i nie było tam rur wydechowych spaliny wylatywały dołem pod kadłub :)
Nie jestem pewien ale mi to wyglada na rury doprowadzajace powietrze do gaźnika - taka moja teoria :)
-
Ale na fotce też widać że nie ma celownika w ogóle i w sumie zacząłem przeglądać inne fotki i na tamtych też nie ma :) Więc zeby być zgodnym historycznie urwe drugi
A tak przy okazji rozjaśnia się temat rurek po bokach kadłuba mylnie ocenianych przez wielu jako rury wydechowe :) To były silniki wirujace coś na kształt dzwonków elektrycznych w modelach depromowych :) i nie było tam rur wydechowych spaliny wylatywały dołem pod kadłub :)
Nie jestem pewien ale mi to wyglada na rury doprowadzajace powietrze do gaźnika - taka moja teoria :)
Nie mogę teraz znaleźć tego zdjęcia, ale coś mi świta, że widziałem takie, gdzie celownik był tylko na jednym karabinie. Niestety nie pamiętam nawet o jaki samolot chodziło.
Te rury to na 110% nie rury wydechowe. Spaliny wylatywały bezpośrednio z silnika i tak jak piszesz odprowadzane były dołem pod kadłub.
Te rurki występowały chyba we wszystkich samolotach wyposażonych w silniki rotacyjne i w literaturze anglojęzycznej są opisywane jako "oil deflector", czyli jak rozumiem przewody którymi miał wylatywać olej wydostający się z silnika.
-
Ale na fotce też widać że nie ma celownika w ogóle i w sumie zacząłem przeglądać inne fotki i na tamtych też nie ma :) Więc zeby być zgodnym historycznie urwe drugi
A tak przy okazji rozjaśnia się temat rurek po bokach kadłuba mylnie ocenianych przez wielu jako rury wydechowe :) To były silniki wirujace coś na kształt dzwonków elektrycznych w modelach depromowych :) i nie było tam rur wydechowych spaliny wylatywały dołem pod kadłub :)
Nie jestem pewien ale mi to wyglada na rury doprowadzajace powietrze do gaźnika - taka moja teoria :)
Nie mogę teraz znaleźć tego zdjęcia, ale coś mi świta, że widziałem takie, gdzie celownik był tylko na jednym karabinie. Niestety nie pamiętam nawet o jaki samolot chodziło.
Te rury to na 110% nie rury wydechowe. Spaliny wylatywały bezpośrednio z silnika i tak jak piszesz odprowadzane były dołem pod kadłub.
Te rurki występowały chyba we wszystkich samolotach wyposażonych w silniki rotacyjne i w literaturze anglojęzycznej są opisywane jako "oil deflector", czyli jak rozumiem przewody którymi miał wylatywać olej wydostający się z silnika.
-
Żeby strzelać do spadochroniarza potrzebny jest jeszcze spadochroniarz, a tych na froncie I wojny światowej bardzo długo nie było.
Owszem, długo, ale przyszedł czas, że w końcu się pojawiły.
I pospadali zanim ktoś ich trafiłKiedyś czytałem, a może słuchałem że na froncie była niepisana zasada. Pilotom chodziło o zestrzelenie maszyny ! A jak pilot miał możliwość ewakuacji żyw to mu darowali przeciwnicy. I był to artykuł o niemieckich pilotach - chyba że propagandy się nasłuchałem
Kiedyś HONOR w ludziach był, a dziś... szkoda rozwijać
Krystian dawaj, bo Ci jeszcze innych dziur narobią w maszynie i będzie trzeba rozkminiać do czego one służyły...
-
Żeby strzelać do spadochroniarza potrzebny jest jeszcze spadochroniarz, a tych na froncie I wojny światowej bardzo długo nie było.
Owszem, długo, ale przyszedł czas, że w końcu się pojawiły.
I pospadali zanim ktoś ich trafiłKiedyś czytałem, a może słuchałem że na froncie była niepisana zasada. Pilotom chodziło o zestrzelenie maszyny ! A jak pilot miał możliwość ewakuacji żyw to mu darowali przeciwnicy. I był to artykuł o niemieckich pilotach - chyba że propagandy się nasłuchałem
Kiedyś HONOR w ludziach był, a dziś... szkoda rozwijać
Krystian dawaj, bo Ci jeszcze innych dziur narobią w maszynie i będzie trzeba rozkminiać do czego one służyły...
-
I pospadali zanim ktoś ich trafił
Kiedyś czytałem, a może słuchałem że na froncie była niepisana zasada. Pilotom chodziło o zestrzelenie maszyny ! A jak pilot miał możliwość ewakuacji żyw to mu darowali przeciwnicy. I był to artykuł o niemieckich pilotach - chyba że propagandy się nasłuchałem
Kiedyś HONOR w ludziach był, a dziś... szkoda rozwijać
Krystian dawaj, bo Ci jeszcze innych dziur narobią w maszynie i będzie trzeba rozkminiać do czego one służyły...
Ehhh ludzie to mają tendencję do idealizowania dawnych czasów ;-). Owszem, były niepisane zwyczaje, były też różne konwencje i prawa, które mówiły co i jak, w kogo kiedy nie wolno strzelać itp. W czasie I wojny światowej piloci traktowali siebie nawzajem jak elitę, jak dawne rycerstwo. Stąd były pewne przejęte zwyczaje, np podejmowanie pokonanego przeciwnika u siebie jak gościa itp. Tylko że w powietrzu, w czasie walki kiedy zaczynały działać hormony, górę brały emocje, strach, złość itd. Strzelanie do pilotów ratujących życie na spadochronie zdarzało się po każdej stronie frontu, nie było tutaj wyjątków (podobno nawet we wrześniu 1939 taki epizod był udziałem naszych lotników). Podobnie jak "dobijanie" postrzelanych samolotów, których pilot próbował się ratować (w czasach przedspadochronowych - gdy nie miał możliwości wyskoczyć) czy odprowadzanie "ogniem" do samej ziemi postrzelanego przeciwnika, tak aby mieć pewność zaliczenia zwycięstwa. Także "kiedyś" - choć lubimy tak myśleć - nie było wcale lepsze niż "dziś".
-
I pospadali zanim ktoś ich trafił
Kiedyś czytałem, a może słuchałem że na froncie była niepisana zasada. Pilotom chodziło o zestrzelenie maszyny ! A jak pilot miał możliwość ewakuacji żyw to mu darowali przeciwnicy. I był to artykuł o niemieckich pilotach - chyba że propagandy się nasłuchałem
Kiedyś HONOR w ludziach był, a dziś... szkoda rozwijać
Krystian dawaj, bo Ci jeszcze innych dziur narobią w maszynie i będzie trzeba rozkminiać do czego one służyły...
Ehhh ludzie to mają tendencję do idealizowania dawnych czasów ;-). Owszem, były niepisane zwyczaje, były też różne konwencje i prawa, które mówiły co i jak, w kogo kiedy nie wolno strzelać itp. W czasie I wojny światowej piloci traktowali siebie nawzajem jak elitę, jak dawne rycerstwo. Stąd były pewne przejęte zwyczaje, np podejmowanie pokonanego przeciwnika u siebie jak gościa itp. Tylko że w powietrzu, w czasie walki kiedy zaczynały działać hormony, górę brały emocje, strach, złość itd. Strzelanie do pilotów ratujących życie na spadochronie zdarzało się po każdej stronie frontu, nie było tutaj wyjątków (podobno nawet we wrześniu 1939 taki epizod był udziałem naszych lotników). Podobnie jak "dobijanie" postrzelanych samolotów, których pilot próbował się ratować (w czasach przedspadochronowych - gdy nie miał możliwości wyskoczyć) czy odprowadzanie "ogniem" do samej ziemi postrzelanego przeciwnika, tak aby mieć pewność zaliczenia zwycięstwa. Także "kiedyś" - choć lubimy tak myśleć - nie było wcale lepsze niż "dziś".
Krystian nie oglądałeś fotek ode mnie i linku ?
Za główna deska rozdzielczą jest bryła amunicyjna. Wygląda na to że wyciągało się ją dołem ( co by miało sens ) celem załadunku amunicji, a łuski lub taśma albo do niej wracały albo wypadały dołem i siały się po okolicy, ale tego nie wiem.
Reszta co piszesz się zgadza i też tak to rozumiem i widzę
Skóra rzeczywiście total real... ciekawe, to Twoja robota czy taka grafika w wycinance była ?