ORP Kujawiak (Hunt II) GPM
-
Jakoś kalendarz ostatnio obfituje w dni wolne, więc udało mi się znów zdjąć model z szafy i pokroić to i owo... A dokładniej zabrałem się za tratwy ratunkowe.
Do tematu podszedłem na wstępie czysto teoretycznie - starałem się, na szybko, przeczesać nieco internety w poszukiwaniu wiedzy o tym co będę kleić. Wyszło mi na to, że w czasie II WŚ brytole bazowali na dwóch typach tratw ratunkowych. Bardziej popularnym typie Carley i rzadziej stosowanym Denton'ie. Pewno nie jest to w 100% pełna informacja, ale piszę to jako ciekawostkę. Ciekawostką jest również fakt, że niejaki Poon Lim ustanowił w czasie II WŚ "rekord" długości pływania na tratwie - 133 dni. Pobity dopiero wiele lat później.
Tyle tytułem lania wody. Teraz konkrety; z testowym klejeniem pierwszej tratwy jak widać mi nie poszło. Nierówno, kanciato i jakoś tak zbyt "papierowo". Spróbuję pójść na łatwiznę i poszukać odpowiedniego drutu, żeby powyginać go w miejsce kartonowych elementów. Druga opcja (bardziej pracochłonna) to glutowanie i szlif. Przy najbliższej nadarzającej się okazji poszukam w sklepie elektrycznym rozwiązania wg pierwszego zamysłu.
-
Tratwa - podejście drugie. Tym razem do wykonania użyłem przewodu DY6, który zewnętrzną średnicą odpowiadał temu, co skleiłem z wycinanki. Wyszło bez szału, choć mniej "papierowo". Bez Makra Bolesnego wygląda znośnie. Teraz pytanie: czy tratwy malowane były w kolorach kamuflażu (kolor używany w miejscu, gdzie ją montowano) tak jak to jest w wycinance, czy może były malowane na jednolity kolor bez względu, gdzie były umieszczone. Ktoś z Was wie?
Wracam do dłubania pozostałych 3 tratw...
-
Tratwa - podejście drugie. Tym razem do wykonania użyłem przewodu DY6, który zewnętrzną średnicą odpowiadał temu, co skleiłem z wycinanki. Wyszło bez szału, choć mniej "papierowo". Bez Makra Bolesnego wygląda znośnie. Teraz pytanie: czy tratwy malowane były w kolorach kamuflażu (kolor używany w miejscu, gdzie ją montowano) tak jak to jest w wycinance, czy może były malowane na jednolity kolor bez względu, gdzie były umieszczone. Ktoś z Was wie?
Wracam do dłubania pozostałych 3 tratw...
-
Teraz pytanie: czy tratwy malowane były w kolorach kamuflażu (kolor używany w miejscu, gdzie ją montowano) tak jak to jest w wycinance, czy może były malowane na jednolity kolor bez względu, gdzie były umieszczone. Ktoś z Was wie?
Wracam do dłubania pozostałych 3 tratw...
Hmm, na tych grafikach, które Ci kiedyś podrzuciłem są malowane w kolorze kamuflażu. Ale czy one są w stu procentach wiarygodne ? Trzeba by fotki poanalizować. A jak nie, to zrobić chyba tak jak w wycinance, z wiarą, że autor miał jakąś podkładkę
-
Teraz pytanie: czy tratwy malowane były w kolorach kamuflażu (kolor używany w miejscu, gdzie ją montowano) tak jak to jest w wycinance, czy może były malowane na jednolity kolor bez względu, gdzie były umieszczone. Ktoś z Was wie?
Wracam do dłubania pozostałych 3 tratw...
Hmm, na tych grafikach, które Ci kiedyś podrzuciłem są malowane w kolorze kamuflażu. Ale czy one są w stu procentach wiarygodne ? Trzeba by fotki poanalizować. A jak nie, to zrobić chyba tak jak w wycinance, z wiarą, że autor miał jakąś podkładkę
-
No to prawie rok mija... w tym tempie to może do emerytury skończę wreszcie ten model
...
Dla rozruszania palców zabrałem się ponownie za tratwy ratunkowe. Podejście trzecie, chyba ostateczne. Wersja gięta z drutu raz, że toporna a dwa trudno uzyskać powtarzalność kształtu i wymiarów. Poszedłem na totalną łatwiznę i skorzystałem w dobrodziejstwa druku 3D. Po raz pierwszy mam do czynienia z tą "materią", będę musiał popracować nad sposobami obróbki tak tworzonych elementów. Sporo wysiłku kosztowały mnie imitacje linek (drucik 0,4mm) - nie wyszły tak jak bym chciał. Trudno... jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Przy okazji okazało się, że kolor tratew nie jest takim dużym zmartwieniem. Większym jest ich ilość. W wycinance mamy cztery sztuki, plan generalny uwzględnia tylko (!!!) trzy. Na dokładkę zdjęcia gotowych Kujawiaków w 1:200 z MKF Answera (czyli wzorca dla mojej wycinanki) pokazują sześć tratew. I bądź tu mądry! Przypuszczam, że w tym modelu dwie tratwy powinny leżeć na nadbudówce przed pomostem bojowym, na niektórych zdjęciach Huntów są tam właśnie dwie. Zobaczę, jak to będzie wyglądało na żywo. Wybiorę ładniejszą dla oka wersję.
-
No to prawie rok mija... w tym tempie to może do emerytury skończę wreszcie ten model
...
Dla rozruszania palców zabrałem się ponownie za tratwy ratunkowe. Podejście trzecie, chyba ostateczne. Wersja gięta z drutu raz, że toporna a dwa trudno uzyskać powtarzalność kształtu i wymiarów. Poszedłem na totalną łatwiznę i skorzystałem w dobrodziejstwa druku 3D. Po raz pierwszy mam do czynienia z tą "materią", będę musiał popracować nad sposobami obróbki tak tworzonych elementów. Sporo wysiłku kosztowały mnie imitacje linek (drucik 0,4mm) - nie wyszły tak jak bym chciał. Trudno... jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Przy okazji okazało się, że kolor tratew nie jest takim dużym zmartwieniem. Większym jest ich ilość. W wycinance mamy cztery sztuki, plan generalny uwzględnia tylko (!!!) trzy. Na dokładkę zdjęcia gotowych Kujawiaków w 1:200 z MKF Answera (czyli wzorca dla mojej wycinanki) pokazują sześć tratew. I bądź tu mądry! Przypuszczam, że w tym modelu dwie tratwy powinny leżeć na nadbudówce przed pomostem bojowym, na niektórych zdjęciach Huntów są tam właśnie dwie. Zobaczę, jak to będzie wyglądało na żywo. Wybiorę ładniejszą dla oka wersję.
Jakoś kalendarz ostatnio obfituje w dni wolne, więc udało mi się znów zdjąć model z szafy i pokroić to i owo... A dokładniej zabrałem się za tratwy ratunkowe.
Do tematu podszedłem na wstępie czysto teoretycznie - starałem się, na szybko, przeczesać nieco internety w poszukiwaniu wiedzy o tym co będę kleić. Wyszło mi na to, że w czasie II WŚ brytole bazowali na dwóch typach tratw ratunkowych. Bardziej popularnym typie Carley i rzadziej stosowanym Denton'ie. Pewno nie jest to w 100% pełna informacja, ale piszę to jako ciekawostkę. Ciekawostką jest również fakt, że niejaki Poon Lim ustanowił w czasie II WŚ "rekord" długości pływania na tratwie - 133 dni. Pobity dopiero wiele lat później.
Tyle tytułem lania wody. Teraz konkrety; z testowym klejeniem pierwszej tratwy jak widać mi nie poszło. Nierówno, kanciato i jakoś tak zbyt "papierowo". Spróbuję pójść na łatwiznę i poszukać odpowiedniego drutu, żeby powyginać go w miejsce kartonowych elementów. Druga opcja (bardziej pracochłonna) to glutowanie i szlif. Przy najbliższej nadarzającej się okazji poszukam w sklepie elektrycznym rozwiązania wg pierwszego zamysłu.