Gota Lejon, 1:400 (JSC)
-
Dziadek Tadek, dziękuję za porady, właśnie o relingach nie wspomniałem, a to błąd. Mam takie od JSC i zastanawiałem się czy je dawać i czy z nimi sobie poradzę, ale tak jak wspomniałeś warto spróbować i zrobię tak jak napisałeś. Zamówię też łańcuch.
Zgadzam się, że wygląda jak poligon
Dużo rzeczy mnie zaskoczyło i zabrakło mi umiejętności, żeby nawet mimo podpowiedzi kolegów wybrnąć z niektórych problemów. I zdecydowanie to jest zupełnie inne sklejanie niż samoloty, które robiłem wcześniej. W każdym razie jest motywacja, żeby się poprawić, bo jest w czym i na pewno spróbuję jeszcze okręty, i na pewno będą też jakieś w tej skali.
-
Mirek, a moim zdaniem ten model jest naprawdę spoko. Szczególnie jak na pierwszy okręt. U mnie spokojnie mógłby zdobić pokój w honorowym miejscu, bez żadnej krępacji. Czekam na wykończeniowkę!
A co do pęset. Dokładnie ten sam zestaw dostałem od mojej żony:). Należy naprawdę docenić serce włożone w zakup, bo nasze połowice chciały dla nas jak najlepiej. Niestety one się nie nadają z bardzo. Trzeba użyć przy nich za dużo siły do zgięcia i można porwać papier. No ale ten gest jest piękny:)
-
Mirek, a moim zdaniem ten model jest naprawdę spoko. Szczególnie jak na pierwszy okręt. U mnie spokojnie mógłby zdobić pokój w honorowym miejscu, bez żadnej krępacji. Czekam na wykończeniowkę!
A co do pęset. Dokładnie ten sam zestaw dostałem od mojej żony:). Należy naprawdę docenić serce włożone w zakup, bo nasze połowice chciały dla nas jak najlepiej. Niestety one się nie nadają z bardzo. Trzeba użyć przy nich za dużo siły do zgięcia i można porwać papier. No ale ten gest jest piękny:)
-
No i prawie koniec, drobiazgi faktycznie zajmują dużo czasu... Pęsety od kobiety i statek z pełnego morza... tylko jedna historia mi się ciśnie na myśl:
Stary Bosman za każdym razem jak wpływali do portu kupował saszetkę tytoniu do fajki. Zawsze wysyłał po zakupy młodego zaufanego marynarza. A ten przy okazji kupował i dla siebie.
W wolnych chwilach nabijali fajki i pykali razem umilając sobie chwile rozmową.
Marynarz czasem brał od Bosmana szczyptę tytoniu gdy jemu się kończył. Pewnego dnia nie wytrzymał i z ciekawości zapytał:
- Kapitanie, kupujemy ten sam tytoń ale jak biorę od Bosmana to smakuje zupełnie inaczej, jak to możliwe ?
- A widzisz mój przyjacielu, ja do tytoniu dodaję włosy łonowe moich kochanic portowych !
Po następnej wizycie w porcie, marynarz częstuje Bosmana swoim tytoniem i prosi o spróbowanie.
Bosman nabija fajkę, rozpala i zaciąga się głęboko dymem... po chwili wypuszcza dym i rzecze:
- no, no, bardzo dobry tytoń. Tylko za blisko dupy rwiesz synu za blisko.
-
No i prawie koniec, drobiazgi faktycznie zajmują dużo czasu... Pęsety od kobiety i statek z pełnego morza... tylko jedna historia mi się ciśnie na myśl:
Stary Bosman za każdym razem jak wpływali do portu kupował saszetkę tytoniu do fajki. Zawsze wysyłał po zakupy młodego zaufanego marynarza. A ten przy okazji kupował i dla siebie.
W wolnych chwilach nabijali fajki i pykali razem umilając sobie chwile rozmową.
Marynarz czasem brał od Bosmana szczyptę tytoniu gdy jemu się kończył. Pewnego dnia nie wytrzymał i z ciekawości zapytał:
- Kapitanie, kupujemy ten sam tytoń ale jak biorę od Bosmana to smakuje zupełnie inaczej, jak to możliwe ?
- A widzisz mój przyjacielu, ja do tytoniu dodaję włosy łonowe moich kochanic portowych !
Po następnej wizycie w porcie, marynarz częstuje Bosmana swoim tytoniem i prosi o spróbowanie.
Bosman nabija fajkę, rozpala i zaciąga się głęboko dymem... po chwili wypuszcza dym i rzecze:
- no, no, bardzo dobry tytoń. Tylko za blisko dupy rwiesz synu za blisko.
-
No i prawie koniec, drobiazgi faktycznie zajmują dużo czasu... Pęsety od kobiety i statek z pełnego morza... tylko jedna historia mi się ciśnie na myśl:
Stary Bosman za każdym razem jak wpływali do portu kupował saszetkę tytoniu do fajki. Zawsze wysyłał po zakupy młodego zaufanego marynarza. A ten przy okazji kupował i dla siebie.
W wolnych chwilach nabijali fajki i pykali razem umilając sobie chwile rozmową.
Marynarz czasem brał od Bosmana szczyptę tytoniu gdy jemu się kończył. Pewnego dnia nie wytrzymał i z ciekawości zapytał:
- Kapitanie, kupujemy ten sam tytoń ale jak biorę od Bosmana to smakuje zupełnie inaczej, jak to możliwe ?
- A widzisz mój przyjacielu, ja do tytoniu dodaję włosy łonowe moich kochanic portowych !
Po następnej wizycie w porcie, marynarz częstuje Bosmana swoim tytoniem i prosi o spróbowanie.
Bosman nabija fajkę, rozpala i zaciąga się głęboko dymem... po chwili wypuszcza dym i rzecze:
- no, no, bardzo dobry tytoń. Tylko za blisko dupy rwiesz synu za blisko.
Ale się uśmiałem PiotrzeCzyli za blisko dupy rwać to znaczy że nie wycinać za blisko białego pola ?
-
No i prawie koniec, drobiazgi faktycznie zajmują dużo czasu... Pęsety od kobiety i statek z pełnego morza... tylko jedna historia mi się ciśnie na myśl:
Stary Bosman za każdym razem jak wpływali do portu kupował saszetkę tytoniu do fajki. Zawsze wysyłał po zakupy młodego zaufanego marynarza. A ten przy okazji kupował i dla siebie.
W wolnych chwilach nabijali fajki i pykali razem umilając sobie chwile rozmową.
Marynarz czasem brał od Bosmana szczyptę tytoniu gdy jemu się kończył. Pewnego dnia nie wytrzymał i z ciekawości zapytał:
- Kapitanie, kupujemy ten sam tytoń ale jak biorę od Bosmana to smakuje zupełnie inaczej, jak to możliwe ?
- A widzisz mój przyjacielu, ja do tytoniu dodaję włosy łonowe moich kochanic portowych !
Po następnej wizycie w porcie, marynarz częstuje Bosmana swoim tytoniem i prosi o spróbowanie.
Bosman nabija fajkę, rozpala i zaciąga się głęboko dymem... po chwili wypuszcza dym i rzecze:
- no, no, bardzo dobry tytoń. Tylko za blisko dupy rwiesz synu za blisko.
Ale się uśmiałem PiotrzeCzyli za blisko dupy rwać to znaczy że nie wycinać za blisko białego pola ?
-
Piotrek z dowcipu też śmiechłem
to może dobrze, że mam bliżej w góry niż nad morze? mniej rwania
Coś tam pokombinowałem z malowaniem i jakoś wyszło, chociaż poprawiałem już ze dwa razy. Teraz męczę się z olinowaniem i relingami - wydaje mi się, że już niedługo wskoczy aktualizacja ze zdjęciami.
Mikołaj też to bardzo doceniam i bardzo miło mi się zrobiło, że o tym pomyślała
a że średnio mogą się przydać to nie powiem, najwyżej poświęcę jakiś element żeby widziała, że ich używam
-
Piotrek z dowcipu też śmiechłem
to może dobrze, że mam bliżej w góry niż nad morze? mniej rwania
Coś tam pokombinowałem z malowaniem i jakoś wyszło, chociaż poprawiałem już ze dwa razy. Teraz męczę się z olinowaniem i relingami - wydaje mi się, że już niedługo wskoczy aktualizacja ze zdjęciami.
Mikołaj też to bardzo doceniam i bardzo miło mi się zrobiło, że o tym pomyślała
a że średnio mogą się przydać to nie powiem, najwyżej poświęcę jakiś element żeby widziała, że ich używam
-
Cześć Mirek, wyszło naprawdę spoko. Gratulacje, bardzo mi się podoba, że nie poddałeś się z całą tą drobnicą i dociągnąłeś do końca. Nie jednego to jednak znudzi i porzuci temat. Ja okręty bardzo lubię oglądać ale sklejać to już niestety nie bardzo. Właśnie przez te drobne elementy, które trzeba wykonać często w dużej ilości te same. Raz w życiu skleiłem okręt, to był Richelieu z MM, też dociągnąłem do końca. Kląłem, płakałem ale jakoś skończyłem. Od tamtej pory chemii między nami brak
.
-
Cześć Mirek, wyszło naprawdę spoko. Gratulacje, bardzo mi się podoba, że nie poddałeś się z całą tą drobnicą i dociągnąłeś do końca. Nie jednego to jednak znudzi i porzuci temat. Ja okręty bardzo lubię oglądać ale sklejać to już niestety nie bardzo. Właśnie przez te drobne elementy, które trzeba wykonać często w dużej ilości te same. Raz w życiu skleiłem okręt, to był Richelieu z MM, też dociągnąłem do końca. Kląłem, płakałem ale jakoś skończyłem. Od tamtej pory chemii między nami brak
.
-
Cześć Mirek, wyszło naprawdę spoko. Gratulacje, bardzo mi się podoba, że nie poddałeś się z całą tą drobnicą i dociągnąłeś do końca. Nie jednego to jednak znudzi i porzuci temat. Ja okręty bardzo lubię oglądać ale sklejać to już niestety nie bardzo. Właśnie przez te drobne elementy, które trzeba wykonać często w dużej ilości te same. Raz w życiu skleiłem okręt, to był Richelieu z MM, też dociągnąłem do końca. Kląłem, płakałem ale jakoś skończyłem. Od tamtej pory chemii między nami brak
.
Jak ja to rozumiemSpodziewałem się, że będzie dużo pracy, ale i tak było zaskoczenie. Wszystkie etapy, o których pisałeś przerobiłem
ale będę chciał spróbować jeszcze coś skleić i się poprawić
-
Cześć Mirek, wyszło naprawdę spoko. Gratulacje, bardzo mi się podoba, że nie poddałeś się z całą tą drobnicą i dociągnąłeś do końca. Nie jednego to jednak znudzi i porzuci temat. Ja okręty bardzo lubię oglądać ale sklejać to już niestety nie bardzo. Właśnie przez te drobne elementy, które trzeba wykonać często w dużej ilości te same. Raz w życiu skleiłem okręt, to był Richelieu z MM, też dociągnąłem do końca. Kląłem, płakałem ale jakoś skończyłem. Od tamtej pory chemii między nami brak
.
Jak ja to rozumiemSpodziewałem się, że będzie dużo pracy, ale i tak było zaskoczenie. Wszystkie etapy, o których pisałeś przerobiłem
ale będę chciał spróbować jeszcze coś skleić i się poprawić
-
Mirek a Ty z Dominikiem to widzicie jakieś zdjęcia z pracy których my nie widzimy ? czy u mnie się coś nie wyświetla ?
Piotrek wszystko OK, Dominik odnosił się do tych wcześniejszych zdjęćWrzucam aktualny wygląd i jak to u mnie, pomarudzę
Na plus - wkleiłem relingi i łańcuch, miejscami za dużo kleju, ale jak na pierwszy raz to na modelu wyglądają całkiem ok. Na minus - klejenie tych wszystkich lin. Nie widać ich na zdjęciu, bo je wszystkie pozrywałem. Ogólnie to co Dominik pisał, pokłociłem się z modelem i się na niego obraziłem przy ich klejeniu
Po wczorajszej i dzisiejszej próbie póki co ja pasuję. Pewnie kolejne podejście jutro, akurat mam dentystę więc dzień pokutny jak znalazł
Z klejeniem największy problem wg mnie, ale też proszę o podpowiedzi, to zbyt długi czas zasychania kleju cyjanoakrylowego. Czasami ta linka chwyta do plastiku w sekundę, a czasami czekam czekam i przy moich trzesących się łapskach po kilku sekundach to ręka zwiedza okręt od dziobu do rufy i muszę robić kolejne podeście
Czy pomyśleć o jakimś aktywatorze do tego kleju?
-
Mirek a Ty z Dominikiem to widzicie jakieś zdjęcia z pracy których my nie widzimy ? czy u mnie się coś nie wyświetla ?
Piotrek wszystko OK, Dominik odnosił się do tych wcześniejszych zdjęćWrzucam aktualny wygląd i jak to u mnie, pomarudzę
Na plus - wkleiłem relingi i łańcuch, miejscami za dużo kleju, ale jak na pierwszy raz to na modelu wyglądają całkiem ok. Na minus - klejenie tych wszystkich lin. Nie widać ich na zdjęciu, bo je wszystkie pozrywałem. Ogólnie to co Dominik pisał, pokłociłem się z modelem i się na niego obraziłem przy ich klejeniu
Po wczorajszej i dzisiejszej próbie póki co ja pasuję. Pewnie kolejne podejście jutro, akurat mam dentystę więc dzień pokutny jak znalazł
Z klejeniem największy problem wg mnie, ale też proszę o podpowiedzi, to zbyt długi czas zasychania kleju cyjanoakrylowego. Czasami ta linka chwyta do plastiku w sekundę, a czasami czekam czekam i przy moich trzesących się łapskach po kilku sekundach to ręka zwiedza okręt od dziobu do rufy i muszę robić kolejne podeście
Czy pomyśleć o jakimś aktywatorze do tego kleju?
-
Łoo panie... od razu lepiej wygląda z relingami. Przydało by się jeszcze zdjęcie od dziobu aby widzieć łańcuch. Ale to drobiazg.
Z aktywatorami CA nie mam doświadczenia. Podobno CA twardnieje pod wpływem wilgoci w powietrzu, więc czasami po prostu chucham na miejsce klejenia. I chyba to działa. Inna rzecz, to podobno, słabsze łapanie CA w miejscu gdzie jest już zaschnięty CA. Gdzieś coś takiego czytałem.
A jak nie idzie klejenie to najlepiej zrobić przerwę tak jak planujesz.
Niektórzy z Kolegów jako linek używają też cienkich (0,2-03mm) drucików. Być może sprawdzą się u Ciebie w połączeniach "góra-dół". Ja kiedyś spróbowałem i poleciało wiele brzydkich słów. Jakoś dziwnie druty mi się gięły - same :) Ale widziałem modele pięknie wykonane z drutami.
-
Łoo panie... od razu lepiej wygląda z relingami. Przydało by się jeszcze zdjęcie od dziobu aby widzieć łańcuch. Ale to drobiazg.
Z aktywatorami CA nie mam doświadczenia. Podobno CA twardnieje pod wpływem wilgoci w powietrzu, więc czasami po prostu chucham na miejsce klejenia. I chyba to działa. Inna rzecz, to podobno, słabsze łapanie CA w miejscu gdzie jest już zaschnięty CA. Gdzieś coś takiego czytałem.
A jak nie idzie klejenie to najlepiej zrobić przerwę tak jak planujesz.
Niektórzy z Kolegów jako linek używają też cienkich (0,2-03mm) drucików. Być może sprawdzą się u Ciebie w połączeniach "góra-dół". Ja kiedyś spróbowałem i poleciało wiele brzydkich słów. Jakoś dziwnie druty mi się gięły - same :) Ale widziałem modele pięknie wykonane z drutami.
-
Mikołaj, tak to są gotowe relingi z tego samego wydawnictwa, co model. Super sprawa, bo nie było dużo pracy a naprawdę bardzo fajny efekt. Podziwiam jak ktoś robi sam relingi w tej skali, bo to straszna malizna
Dziadek Tadek właśnie z tym aktywatorem nie miałem kontaktu, widziałem na filmikach na YT jak modelarz ze Stanów używa go przy klejeniu właśnie linek w samolotach. A ja jeszcze popełniłem ten błąd, że za dużo CA poszło i może dlatego już ciężej coś skleić. Póki co chyba przerwa, bo to ostatnia rzecz, którą chciałbym zrobić, bo głupio byłoby zostawić bez tych lin.
-
Mikołaj, tak to są gotowe relingi z tego samego wydawnictwa, co model. Super sprawa, bo nie było dużo pracy a naprawdę bardzo fajny efekt. Podziwiam jak ktoś robi sam relingi w tej skali, bo to straszna malizna
Dziadek Tadek właśnie z tym aktywatorem nie miałem kontaktu, widziałem na filmikach na YT jak modelarz ze Stanów używa go przy klejeniu właśnie linek w samolotach. A ja jeszcze popełniłem ten błąd, że za dużo CA poszło i może dlatego już ciężej coś skleić. Póki co chyba przerwa, bo to ostatnia rzecz, którą chciałbym zrobić, bo głupio byłoby zostawić bez tych lin.
-
Podobno CA twardnieje pod wpływem wilgoci w powietrzu, więc czasami po prostu chucham na miejsce klejenia. I chyba to działa. Inna rzecz, to podobno, słabsze łapanie CA w miejscu gdzie jest już zaschnięty CA. Gdzieś coś takiego czytałem.
Tak właśnie jest. CA to klej higroskopijny, czyli do schnięcia wchłania wilgoć z otoczenia. Dlatego też tak błyskawicznie skleja palce czerpiąc wilgoć ze skóry. Prawdą też jest to, że najlepiej łapie za pierwszym razem bezpośrednio klejone powierzchnie. Jeżeli na powierzchni jest już ten klej zaschnięty wcześniej to powtórne klejenie nim jest utrudnione. Wolniej łapie ponieważ kolejna dawka kleju wchodzi w reakcję z pierwszą.Jeszcze taka ciekawostka.
Amerykanie podczas wojeny w Wietnamie czy Korei a może ich oby, używali tego kleju do tamowania krwotoków ran zewnętrznych. Chodziło o to, że szpitale polowe były przepełnione i kolejny nieszczęśnik, który tam trafiał był traktowany właśnie tym klejem, żeby się nie wykrwawł zanim doczeka się swojej kolejki.
-
Podobno CA twardnieje pod wpływem wilgoci w powietrzu, więc czasami po prostu chucham na miejsce klejenia. I chyba to działa. Inna rzecz, to podobno, słabsze łapanie CA w miejscu gdzie jest już zaschnięty CA. Gdzieś coś takiego czytałem.
Tak właśnie jest. CA to klej higroskopijny, czyli do schnięcia wchłania wilgoć z otoczenia. Dlatego też tak błyskawicznie skleja palce czerpiąc wilgoć ze skóry. Prawdą też jest to, że najlepiej łapie za pierwszym razem bezpośrednio klejone powierzchnie. Jeżeli na powierzchni jest już ten klej zaschnięty wcześniej to powtórne klejenie nim jest utrudnione. Wolniej łapie ponieważ kolejna dawka kleju wchodzi w reakcję z pierwszą.Jeszcze taka ciekawostka.
Amerykanie podczas wojeny w Wietnamie czy Korei a może ich oby, używali tego kleju do tamowania krwotoków ran zewnętrznych. Chodziło o to, że szpitale polowe były przepełnione i kolejny nieszczęśnik, który tam trafiał był traktowany właśnie tym klejem, żeby się nie wykrwawł zanim doczeka się swojej kolejki.
-
Jeszcze taka ciekawostka.
Amerykanie podczas wojeny w Wietnamie czy Korei a może ich oby, używali tego kleju do tamowania krwotoków ran zewnętrznych. Chodziło o to, że szpitale polowe były przepełnione i kolejny nieszczęśnik, który tam trafiał był traktowany właśnie tym klejem, żeby się nie wykrwawł zanim doczeka się swojej kolejki.
I kolejna z ciekawostek. BARDZO szkodliwymi dla człowieka są opary z tego kleju czyli związki lotne. Aplikacja na rozciętą skórę już mniej.
-
Jeszcze taka ciekawostka.
Amerykanie podczas wojeny w Wietnamie czy Korei a może ich oby, używali tego kleju do tamowania krwotoków ran zewnętrznych. Chodziło o to, że szpitale polowe były przepełnione i kolejny nieszczęśnik, który tam trafiał był traktowany właśnie tym klejem, żeby się nie wykrwawł zanim doczeka się swojej kolejki.
I kolejna z ciekawostek. BARDZO szkodliwymi dla człowieka są opary z tego kleju czyli związki lotne. Aplikacja na rozciętą skórę już mniej.
-
W ogóle znalazłem informację, że są dostępne kleje medyczne i można nimi spokojnie sklejać rany. Nie wiem czy to CA, ale zaciekawiło mnie jak często są stosowane, bo ja się raczej z tym nie spotkałem. Amerykanie opracowali bandaże z klejem, żeby szybko zabezpieczyć rannego zanim otrzma pomoc.
Ja kiedyś, zafascynowany między innymi "Szeregowcem Ryan'em" i "Kompanią braci" szkuałem info, czym był ten biały/żółtawy proszek wysypywany na rany. Myślałem, że to może coś właśnie takiego, co w kontakcie z cieczą/krwią powoduje zasklejenie rany. Okazało się, że to sulfonamidy, czyli głównie oczyzczenie i zabezpieczenie rany.
-
W ogóle znalazłem informację, że są dostępne kleje medyczne i można nimi spokojnie sklejać rany. Nie wiem czy to CA, ale zaciekawiło mnie jak często są stosowane, bo ja się raczej z tym nie spotkałem. Amerykanie opracowali bandaże z klejem, żeby szybko zabezpieczyć rannego zanim otrzma pomoc.
Ja kiedyś, zafascynowany między innymi "Szeregowcem Ryan'em" i "Kompanią braci" szkuałem info, czym był ten biały/żółtawy proszek wysypywany na rany. Myślałem, że to może coś właśnie takiego, co w kontakcie z cieczą/krwią powoduje zasklejenie rany. Okazało się, że to sulfonamidy, czyli głównie oczyzczenie i zabezpieczenie rany.
-
W ogóle znalazłem informację, że są dostępne kleje medyczne i można nimi spokojnie sklejać rany. Nie wiem czy to CA, ale zaciekawiło mnie jak często są stosowane, bo ja się raczej z tym nie spotkałem. Amerykanie opracowali bandaże z klejem, żeby szybko zabezpieczyć rannego zanim otrzma pomoc.
Ja kiedyś, zafascynowany między innymi "Szeregowcem Ryan'em" i "Kompanią braci" szkuałem info, czym był ten biały/żółtawy proszek wysypywany na rany. Myślałem, że to może coś właśnie takiego, co w kontakcie z cieczą/krwią powoduje zasklejenie rany. Okazało się, że to sulfonamidy, czyli głównie oczyzczenie i zabezpieczenie rany.
-
W ogóle znalazłem informację, że są dostępne kleje medyczne i można nimi spokojnie sklejać rany. Nie wiem czy to CA, ale zaciekawiło mnie jak często są stosowane, bo ja się raczej z tym nie spotkałem. Amerykanie opracowali bandaże z klejem, żeby szybko zabezpieczyć rannego zanim otrzma pomoc.
Ja kiedyś, zafascynowany między innymi "Szeregowcem Ryan'em" i "Kompanią braci" szkuałem info, czym był ten biały/żółtawy proszek wysypywany na rany. Myślałem, że to może coś właśnie takiego, co w kontakcie z cieczą/krwią powoduje zasklejenie rany. Okazało się, że to sulfonamidy, czyli głównie oczyzczenie i zabezpieczenie rany.
Dziadek Tadek, dziękuję za porady, właśnie o relingach nie wspomniałem, a to błąd. Mam takie od JSC i zastanawiałem się czy je dawać i czy z nimi sobie poradzę, ale tak jak wspomniałeś warto spróbować i zrobię tak jak napisałeś. Zamówię też łańcuch.
Zgadzam się, że wygląda jak poligon
Dużo rzeczy mnie zaskoczyło i zabrakło mi umiejętności, żeby nawet mimo podpowiedzi kolegów wybrnąć z niektórych problemów. I zdecydowanie to jest zupełnie inne sklejanie niż samoloty, które robiłem wcześniej. W każdym razie jest motywacja, żeby się poprawić, bo jest w czym i na pewno spróbuję jeszcze okręty, i na pewno będą też jakieś w tej skali.